Info

Więcej o mnie.















Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2025, Kwiecień1 - 0
- 2025, Marzec30 - 1
- 2025, Luty23 - 11
- 2025, Styczeń27 - 10
- 2024, Grudzień23 - 4
- 2024, Listopad19 - 2
- 2024, Październik21 - 0
- 2024, Wrzesień26 - 5
- 2024, Sierpień25 - 13
- 2024, Lipiec32 - 9
- 2024, Czerwiec35 - 13
- 2024, Maj39 - 25
- 2024, Kwiecień31 - 12
- 2024, Marzec28 - 4
- 2024, Luty20 - 9
- 2024, Styczeń16 - 17
- 2023, Grudzień19 - 3
- 2023, Listopad21 - 2
- 2023, Październik32 - 1
- 2023, Wrzesień36 - 8
- 2023, Sierpień39 - 2
- 2023, Lipiec43 - 19
- 2023, Czerwiec38 - 8
- 2023, Maj33 - 0
- 2023, Kwiecień32 - 4
- 2023, Marzec29 - 11
- 2023, Luty21 - 8
- 2023, Styczeń22 - 9
- 2022, Grudzień22 - 5
- 2022, Listopad28 - 3
- 2022, Październik35 - 2
- 2022, Wrzesień32 - 3
- 2022, Sierpień42 - 1
- 2022, Lipiec40 - 9
- 2022, Czerwiec33 - 0
- 2022, Maj47 - 7
- 2022, Kwiecień25 - 1
- 2022, Marzec27 - 0
- 2022, Luty29 - 7
- 2022, Styczeń28 - 5
- 2021, Grudzień23 - 0
- 2021, Listopad19 - 0
- 2021, Październik32 - 0
- 2021, Wrzesień30 - 4
- 2021, Sierpień28 - 0
- 2021, Lipiec42 - 1
- 2021, Czerwiec39 - 5
- 2021, Maj35 - 0
- 2021, Kwiecień24 - 1
- 2021, Marzec29 - 0
- 2021, Luty15 - 0
- 2021, Styczeń26 - 0
- 2020, Grudzień22 - 3
- 2020, Listopad27 - 5
- 2020, Październik33 - 0
- 2020, Wrzesień30 - 2
- 2020, Sierpień38 - 9
- 2020, Lipiec34 - 0
- 2020, Czerwiec43 - 11
- 2020, Maj40 - 1
- 2020, Kwiecień21 - 2
- 2020, Marzec25 - 6
- 2020, Luty17 - 5
- 2020, Styczeń20 - 8
- 2019, Grudzień14 - 3
- 2019, Listopad10 - 5
- 2019, Październik16 - 3
- 2019, Wrzesień19 - 8
- 2019, Sierpień27 - 13
- 2019, Lipiec31 - 10
- 2019, Czerwiec35 - 12
- 2019, Maj21 - 6
- 2019, Kwiecień28 - 0
- 2019, Marzec25 - 10
- 2019, Luty15 - 2
- 2019, Styczeń8 - 4
- 2018, Grudzień11 - 2
- 2018, Listopad20 - 2
- 2018, Październik24 - 9
- 2018, Wrzesień29 - 8
- 2018, Sierpień31 - 19
- 2018, Lipiec20 - 9
- 2018, Czerwiec21 - 20
- 2018, Maj39 - 11
- 2018, Kwiecień27 - 22
- 2018, Marzec24 - 9
- 2018, Luty9 - 0
- 2018, Styczeń10 - 0
- 2017, Grudzień17 - 0
- 2017, Listopad13 - 3
- 2017, Październik17 - 8
- 2017, Wrzesień16 - 3
- 2017, Sierpień24 - 4
- 2017, Lipiec30 - 8
- 2017, Czerwiec33 - 18
- 2017, Maj31 - 3
- 2017, Kwiecień24 - 4
- 2017, Marzec28 - 0
- 2017, Luty12 - 0
- 2017, Styczeń4 - 0
- 2016, Grudzień12 - 1
- 2016, Listopad19 - 8
- 2016, Październik10 - 0
- 2016, Wrzesień22 - 0
- 2016, Sierpień23 - 2
- 2016, Lipiec25 - 10
- 2016, Czerwiec26 - 33
- 2016, Maj30 - 5
- 2016, Kwiecień18 - 12
- 2016, Marzec30 - 20
- 2016, Luty16 - 1
- 2016, Styczeń6 - 0
- 2015, Grudzień29 - 12
- 2015, Listopad8 - 0
- 2015, Październik19 - 10
- 2015, Wrzesień28 - 2
- 2015, Sierpień22 - 8
- 2015, Lipiec24 - 17
- 2015, Czerwiec31 - 18
- 2015, Maj31 - 2
- 2015, Kwiecień26 - 33
- 2015, Marzec17 - 7
- 2015, Luty12 - 16
- 2015, Styczeń3 - 7
- 2014, Grudzień7 - 0
- 2014, Listopad11 - 7
- 2014, Październik15 - 11
- 2014, Wrzesień20 - 1
- 2014, Sierpień17 - 6
- 2014, Lipiec19 - 38
- 2014, Czerwiec25 - 19
- 2014, Maj21 - 18
- 2014, Kwiecień25 - 23
- 2014, Marzec25 - 39
- 2014, Luty14 - 38
- 2014, Styczeń5 - 7
- 2013, Grudzień12 - 2
- 2013, Listopad12 - 10
- 2013, Październik18 - 22
- 2013, Wrzesień18 - 24
- 2013, Sierpień25 - 84
- 2013, Lipiec29 - 75
- 2013, Czerwiec27 - 82
- 2013, Maj30 - 42
- 2013, Kwiecień24 - 64
- 2013, Marzec7 - 24
- 2013, Luty2 - 7
- 2013, Styczeń1 - 6
- 2012, Grudzień6 - 30
- 2012, Listopad6 - 35
- 2012, Październik7 - 29
- 2012, Wrzesień23 - 72
- 2012, Sierpień25 - 80
- 2012, Lipiec31 - 95
- 2012, Czerwiec24 - 78
- 2012, Maj29 - 149
- 2012, Kwiecień29 - 51
- 2012, Marzec31 - 173
- 2012, Luty4 - 35
- 2012, Styczeń10 - 45
- 2011, Grudzień18 - 28
- 2011, Listopad19 - 28
- 2011, Październik24 - 25
- 2011, Wrzesień28 - 10
- 2011, Sierpień25 - 34
- 2011, Lipiec23 - 42
- 2011, Czerwiec20 - 37
- 2011, Maj31 - 46
- 2011, Kwiecień21 - 10
- 2011, Marzec6 - 7
Wpisy archiwalne w kategorii
[300-1500km :)]
Dystans całkowity: | 33387.44 km (w terenie 259.00 km; 0.78%) |
Czas w ruchu: | 1199:28 |
Średnia prędkość: | 27.84 km/h |
Maksymalna prędkość: | 77.88 km/h |
Suma podjazdów: | 285899 m |
Maks. tętno maksymalne: | 181 (94 %) |
Maks. tętno średnie: | 142 (73 %) |
Suma kalorii: | 19998 kcal |
Liczba aktywności: | 70 |
Średnio na aktywność: | 476.96 km i 17h 08m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
316.50 km
0.00 km teren
10:17 h
30.78 km/h:
Maks. pr.:74.10 km/h
Temperatura:14.9
Podjazdy:4128 m
Rower:Furia
follow DK28
Piątek, 19 kwietnia 2019 | Komentarze 0
Gorlice-Jasło-Krosno-Miejsce Piastowe-Rymanów-Sanok-Wujskie-Bircza-Krasiczyn-Przemyśl-Reczpol-Babice-Barycz-Domaradz-Kombornia-Miejsce Piastowe-Równe-Kobylany-Nowy Żmigród-Folusz-Bednarka-GorliceO ile z rana marzną mi kolana, o tyle gdy wychodzi słońce cieszę się, że nie zacząłem w nogawkach.
Krosno jak zawsze miastem ustawionym tyłem do rowerzystów, ale o dziwo nawet znośnie przejechane. Co innego korki w Sanoku.
Gdy już wyjeżdżam z porannych mgieł dolinek i łąk, łapie mnie przeciwny wiatr za Jasłem. Sanok udaje się zamknąć w 3h, ale potem nie ma szans na dociśnięcie pod ten wiatr na zjazdach, między głównymi podjazdami na trasie. Zostaje męczenie.
W Przemyślu postój na dolewkę i przegryzienie batona i zdjęcie rękawków. A potem raz prawie pcha, a raz przeszkadza. Za Domaradzem i kolejnym tankowaniem miało iść z wiatrem i prawie jest...aż do Miejsca, gdzie łapie mnie bryza wiejąca ciągle z boku (na południe). Hopy kobylańskie wchodzą szybko, bo asfalty są dobre, ale od Żmigrodu jest męka i uciekanie przed dziurami. Zresztą - większość nawierzchni dziś miała 'węgierskie' standardy.
Do domu udaje się dobić sporo przed zmrokiem.
CLIMB: max 13%
Kategoria [300-1500km :)], sam
Dane wyjazdu:
506.90 km
1.00 km teren
19:33 h
25.93 km/h:
Maks. pr.:70.80 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy:5976 m
Rower:Sauron(i)
2/8 Hulaki
Piątek, 27 lipca 2018 | Komentarze 3
Kraków-Bochnia-Brzesko-Dębno-Niedźwiedza-Melsztyn-Zakliczyn-Paleśnica-Jamna-Paleśnica-Gródek n/Dunajcem-Wielogłowy-Nowy Sącz-Stary Sącz-Gołkowice-Przehyba-Gaboń-Zabrzeż-Krościenko-Hałuszowa-Sromowce Wyżne-Spišská Stará Ves-Magurske sedlo-Spišská Belá-Vysoké Tatry-Pribylina-Liptovský Mikuláš-Liptovské Matiašovce-Kvačanske sedlo-Zuberec-Trstená-Chyżne-Jabłonka-Spytkowice-Rabka-Mszana Dolna-Lubień-Myślenice-Polanka-Siepraw-Świątniki Górne-Rzeszotary-Kraków SwoszowicePlan był taki, żeby zrobić kółko po wszystkich PK, zamknąć się w 1,5 doby i wypocząć przed kolejnym wyjazdem w teren.
Niestety - zaczynam ze złym nastawieniem pt. ale-mi-się-nie-chce. Nastawienie podbija super ciepła noc, ładna pogoda, zaćmienie księżyca, zmęczenie po ostatnich posiedzeniach nocnych z komarami, dobry makaron na Kazimierzu, posiedzenie z Misiem-Pysiem...
Wyjeżdżam z placyku około 22.26 (plus-minus) w piątek. Już zapomniałem jak się ciągnie wyjazd w stronę Wieliczki, nie jechałem tędy z 5 lat, ale ruch jest szczęśliwie symboliczny. Super ciepło, ciągle na krótko. Stacja, tankowanie babeczki straciatella, Brzesko, skręt w Dębnie na Melsztyn, trochę chłodu nad Dunajcem i mocno wilgotny, atakujący stromiznami podjazd na górną Jamną. Przy Bacówce, jak zawsze zamkniętej, melduję się około 2.17 (plus-minus). Zjazd do Paleśnicy jest ostrożny, droga wzdłuż jeziora pofałdowana i trochę chłodna. Znów Orlen, znów tankowanie, obydwa Sącze nocą, Gołkowice, Skrudzina i znów podjazd na Przehybę. Bez fajerwerków wyjeżdżam na górę chwilę po wschodzie słońca, około 5.29 (plus-minus). Widok spod schroniska niezbyt zachwycający - mgły w dolinie zapowiadają męczenie. Po wjeździe nad Dunajec okazuje się, że jest jeszcze gorzej - ciągle wiatr w twarz i mgła tak gęsta, że nie widać świateł samochodów. Nawet po podjeździe nad Hałuszową mgły trzymają. Ostatnie tankowanie w Polszy w Sromowcach, szybki transfer przez granicę i klasyczna droga na Magurskie sedlo. Po drodze mijam i macham koledze od Bike&Fire (krzyczenie 'ogień' nie było jednak super pomysłem...). Na ostatnich zakrętach mgły odpuszczają, zaczyna się słońce i upał. Zjazd jest trochę orzeźwiający, mniej orzeźwiająca jest cyklo cesta z Spisskej Belej. Tak samo jak niezbyt zachwycająca jest chmurka nad Tatrami. Smokovce mijam około 10.30 (nie wiedziałem, że jedzie dziś Tatry Tour), kilkanaście minut później wpadam pod szlaban w Tatranskej Poliance. Inny kolega hulakowy właśnie zjechał z Velickiego i relacjonuje na szybko, że na górze leje. Widzę czarne chmury, ale u mnie jeszcze grzeje, więc wyjeżdżam z 500m dalej. IIiiiii zaczyna lać. Kurteczka, łyk z bidonu...i zawracam po relacji kolejnych zjeżdżających MTBowców, przemoczonych do pampersów. Tak raczej będzie bezpieczniej. Uciekam deszczom do Sztrybskiego Plesa i najgorszym niby-zjazdem w stronę Mikulasza (nierówny asfalt i za dużo widoków). Latające ciągle śmigło, granatowe chmury nad Zachodnimi i gorąc wygrały - odniechciało mi się ostatecznie i zdecydowałem (z ulgą) o szybszym powrocie do Krakowa.
Potem właściwie nic się już nie działo: podjazd na Kvacanske sedlo jak to pojdazd na Kvacanske sedlo, ciągnąca się droga w upale do statnej hranicy, goniąca burza, na którą chwilę poczekałem w Chyżnem podczas jedzenia sałatki. Potem nudy krajówkowe, tankowanie w Kasince na znanym i lubianym Orlenie, nudy przykrajówkowe, jakiś Sławomir w Myślenicach i głupia decyzja, żeby nie jechać DK przez Gaj do Krakowa tylko jakimiś boczkami na Swoszów - milion pagórków, chociaż można było docenić prowincjonalny spokój na drogach. Do Krakowa wpadam około 23.
CLIMB: max 17%

kościół koło groty w Porąbce U.

Dunajec na moście przed Zakliczynem

pełnia przy drodze w Pogórze

droga w stronę gór nad jeziorem

Stary Sącz. Z tyłu zazwyczaj widoczne światło przekaźnika na Przehybie, dziś zaginęło w mgle z dolin.

podjazd przehybski

wschód słońca na ostatnim kilometrze

mgły w dolinach nie wróżą niczego dobrego...

schronisko i przekaźnik w pierwszym słońcu

przejaśnienie nad Dunajcem

wody po opadach jeszcze barwy brązowawej (okolice Kłodnego)

pienińskie widoki na Majere

droga w stronę Rel'ova

ostatnie zakręty na Magurskie sedlo

i zakręt z Magurskiego z drugiej strony, z pierwszym widokiem na Tatry

panoramka zakrętu na zjeździe

chmura nad Tatrami też nie zwiastuje niczego dobrego...

najbardziej fotogeniczna DDRka w tej części Europy

tak, nie zapowiada się dobrze

podjazd na Štrbské Pleso

wszędzie masy wierzbówki

Podbanske z zachmurzoną doliną

droga na Mikulas, z Tatrami Niżnymi w tle

mała kałuża w Liptovskim Hradoku

przed Liptovskim MIkulaszem, w tle Góry Choczańskie

Velky Choc z morzem zbóż

przed Liptovskimi Matiasovcami

każdego 'ulubiony' odcinek podjazdu na Kvacanske sedlo

goniące chmury burzowe idą do granicy (Chyżne)

słowacka Orawa obmiatana ciągle deszczami

resztka zachodzącego słońca nad Rabą

Kategoria [300-1500km :)], sam, ściganie
Dane wyjazdu:
636.70 km
0.00 km teren
21:43 h
29.32 km/h:
Maks. pr.:58.10 km/h
Temperatura:12.5
Podjazdy:4258 m
Rower:Furia
Cz21: P1000J
Sobota, 30 czerwca 2018 | Komentarze 3
Pierścień Tysiąca JeziorZaczęło się nieźle: mocny wiatr z boku, start z ostatniej pozycji, szybkie wejście w tempo i powolne dojście ludzi przede mną. Potem było już gorzej: wypada mi pełny bidon, ciągle wpadam w blokujące sznury samochodów i po drugim punkcie ktoś nagle wyłącza prąd - kręcę i kręcę i jakbym stał w miejscu. Na pełnej prędkości mijają mnie jakieś ogony, a mnie męczą skurcze żołądka. Zostało tankowanie na każdym punkcie (oprócz żurku, żurku nawet w takiej sytuacji nie zjem :P), leżenie gdzie się da (nie za długie, bo ludzie z Sanatorium przeszkadzali), aż w końcu przesypiam punkt w Gołdapi o 10km, odzywa się we mnie fair play i wracam, żeby zaliczyć - i na tym kończy się dobre gonienie.
Jeszcze tylko naleśniki, pomidorowa, kiełbaska z grilla i drożdżówka, dwukrotne pominięcie punktów i jestem na Mecie. Wykończony (głównie mentalnie) jak rzadko.
CLIMB: max 9%
Kategoria [300-1500km :)], sam, ściganie
Dane wyjazdu:
479.80 km
2.00 km teren
18:40 h
25.70 km/h:
Maks. pr.:55.70 km/h
Temperatura:
Podjazdy:2117 m
Rower:Sauron(i)
Cz8: powolne toczenie się otarciowo-odwodnieniowe
Czwartek, 7 czerwca 2018 | Komentarze 0
Barlinek-Strzelce Krajeńskie-Drezdenko-Trzcianka-Piła-Ujście-Czarnków-Wronki-Wróblewy-Pniewy-Buk-Opalenica-Bukowiec-Grodzisk Wielkopolski-Kościan-Lubin-gostyń-Miejska Górka-Krotoszyn-Milicz-KsienginiceWyjeżdżam sobie z Witkiem z punktu, około 23ciej. On jedzie spać w ciepły las, a ja walczę z zimnem i sennością po drodze do Piły. Najpierw ciepławe dolinki i hopki, potem chłodnawe lasy i w końcu bezsensowne płyty w stronę Trzcianki. Poranek przed Piłą robi się gorący, potem są nawet jakieś podjazdy. Wstępuję na kilka śniadań po drodze i tak się toczę między jeziorami do Pniew, do DPK12. Po jedzeniu na punkcie pożeram jeszcze ze dwa razy po drodze lody. Przez gorące proste i niewielkie podjazdy, ledwo siedząc, dociągam prawie wieczorem do Gostynia. Odwodnienie jest tragiczne, otarcia i odparzenia jeszcze gorsze. Przesiaduję sporo czasu w toalecie, piję i jem co tam dają (nie ciepłego), leżę na jakimś kocu i wyjeżdżam tuż przed zachodem słońca.
Robi się przyjemnie chłodno, jadę do przepaku, więc optymizm rośnie. Jazda drogami głównymi do Krotoszyna, zakupy po drodze. Zaczynają się górki okolic Milicza, znów przysypiam, hamuję na zjazdach i wstępuję na Orleny. Kilometr przed Ksienginicami pada mi garmin, ale nie ładuję, bo już blisko. Szukam flagi punktu i nic. Wyjmuję w końcu telefon, sprawdzam w nawigacji co i gdzie i okazało się, że przejechałem. Bo było naszprejowane na asfalcie w ciemnym miejscu. A na punkcie cisza i nic. Nie widać przepaku. Nie widać obiecywanych pryszniców i spań i fury jedzenia. Dzwonię do komandora wyścigu, ten radzi mi jechać dalej (sic!), żeby nie tracić czasu (gdzie, kurwa, do Karpacza?? to jest mój jedyny sensowny przepak!). Przysypiam na otwartej klatce schodowej (było przed 2 gdy dojechałem do DPK). Około 4 wpada gość z tysiączki i daje mi znać, że pod namiotem w podwórku jest przepak i impreza. Są nawet strzałki - przez podwórko na kamieniach, naszprejowane. Jest herbata w termostacie, stygnące obiady, banany oraz woda zamarznięta w zamrażarce. Wpada zaraz Kurier i zaczyna napier***lać na to co jest. Ponieważ on się nie szczypie, idzie sprawdzić co to za pokoje. Okazują się jedynkami z prysznicami. Fajnie, ale ktoś mógłby chociaż zostawić jakąś kartkę czy coś! Zajmujemy wolne pokoje (okazuje się rano, że część jest wynajęta jakiejś innej ekipie!!!!!), udaje mi się umyć i przed 5tą wskoczyć do łóżka. Na 3h. Nie tak sobie zaplanowałem i wyobrażałem ten dość ważny przepak. Gdybym walczył jeszcze o miejsca i zastałaby mnie taka sytuacja, pewnie bym ostentacyjnie się wycofał. Szczęśliwie zmieniłem spodenki i zdiagnozowałem wyschnięcie i zapalenie naskórka wszędzie od pasa w dół. Słit.
Dziś temperatury też mocno urozmaicone: od 4 do ponad 35*C, średnio ponad 20 w dzień.
CLIMB: max 7%

gdzieś nocą nd rzeką...pewnie w okolicy Strzelców Krajeńskich © wojtekjg

wschód księżyca w lasach okolic Ogorzałych i Trzcianki © wojtekjg

I wschód słońca przed Piłą © wojtekjg

na drodze do Piły © wojtekjg

jazda doliną Noteci © wojtekjg

żurki drące się nad Notecią © wojtekjg

Jezioro Stobno na górce przed Piłą © wojtekjg

Płaskości do Ujścia © wojtekjg

Gwda to czy Noteć...kto to wie? © wojtekjg

postój na miejscu postojowym przy lesie © wojtekjg

bo taki to ultramaraton, poprowadzony najlepszymi możliwymi drogami © wojtekjg

znów proste i małe podjazdy © wojtekjg

i mały zjazd w dolinę Noteci © wojtekjg

jakies wiatraki po drodze © wojtekjg

leśne drogi w stronę Wronek © wojtekjg

znów Noteć © wojtekjg

Dolina

zaczynają się fajne hopki nad jeziorami © wojtekjg

z punkt widokowego nad J.Chrzypskim © wojtekjg

punkt widokowy © wojtekjg

Białokoszycki konkurent pewnego pomnika... © wojtekjg

żniwa blisko! © wojtekjg

gorące proste w stronę Buka © wojtekjg

gdzieś przed Kościanem © wojtekjg

płaskości Doliny Warty © wojtekjg

przed Gostyniem © wojtekjg

wbrew wymownemu obrazowi, PK w Gostyniu był nawet niezły © wojtekjg

pola lawendy © wojtekjg

zachód słońca za Gostyniem © wojtekjg

płonąca kula zachodzi za drzewa © wojtekjg

pola wiatrakowe przed Miejską Górką © wojtekjg

koniec zmysłowego © wojtekjg

burzowe chmury idące z południa © wojtekjg

końcówka zachodu słońca przed Krotoszynem © wojtekjg
Kategoria [300-1500km :)], sam, ściganie
Dane wyjazdu:
802.90 km
5.00 km teren
27:13 h
29.50 km/h:
Maks. pr.:54.70 km/h
Temperatura:
Podjazdy:5113 m
Rower:Sauron(i)
Cz7: Polska Zachodnia w zbyt dużych dawkach
Środa, 6 czerwca 2018 | Komentarze 5
Niesulice-Świebodzin-Międzyrzecz-Ośno Lubuskie-Kostrzyn n/Odrą-Sarbinowo-Gozdowice-Osinów Dolny-Cedynia-Chojna-Gryfino-Szczecin-Gryfino-Stepnica-Wolin-Kamień Pomorski-Cerkwica-Niechorze-Trzebiatów-Kołobrzeg-Ustronie Morskie-Koszalin-Dąbki-Darłowo-Sławno-Polanów-Bobolice-Grzmiąca-Barwice--Szczecinek-Przyjezierze-Borne Sulinowo-Czaplinek-Mirosławiec-Kalisz Pomorski-Drawno-Choszczno-Pełczyce-BarlinekJakoś tak wyszło, że zmieniłem dystans Pięknego Zachodu prawie w ostatniej chwili, z komfortowego 1001 na mniej komfortowy 1901km (realnie- prawie 2000km). Głupio tak w pierwszej połowie sezonu, jeszcze bez dobrego odpoczynku ostatnimi tygodniami, ale punkty pucharowe były za zaliczenie.
Start z ostatniej grupki, o 8.10. Wpadam w boczny wiatr za Międzyrzeczem i do 1PK doganiam wszystkich. Oczywiście kto chce to trzymie się za mną na moje tempo (powtarzając mi czasem na postojach, że jedzie swoje;)). Potem jest trochę dobrego wiatru, omijam bigos na 2PK (bigos już? tak wcześnie?) i zjadam jajka z żurku na 3PK (wstrętnego żurku...Karol wygrał, bo wyprosił ryż z warzywami). Piję za dużo czystej wody, czasem tylko wstępuję do sklepów po coś innego. W Gryfinie oczywiście łapie mnie szlaban, a potem korki wzdłuż Szcz(e)cina. Na kolejnym PK, w Stepnicy, połykam fajny gulasz i gonię dalej.
Jest Wolin, wiatraki, po drodze sklepy i wilgoć wieczorna i w końcu Niechorze z przepakiem i większym jedzeniem. To jeden z moich dwóch przepaków, dorzuciłem tu tylko ciuchy na noc (żeby nie wozić, z obowiązkowymi rękawiczkami, bo pamiętałem naciąganie rękawków na MRDP w 2013r). Zaczynam czuć powoli formujące się od kilku dni otarcie od wkładki, zasmarowuję się sudocremem. Nie wiem kiedy minąłem Kołobrzeg i Koszalin, ale po drodze wstępuję na Orlen w celu doładowania hotdoga, a WruBel jedzie już sam, bez mojego światła. Kolejny PK w Dąbkach nie rozczarowuje ;) - drożdżówka i kola pod zamkniętą gospodą - bo orgowie nie pomyśleli, że ktokolwiek mógłby dojechać tu jeszcze w nocy (502km, c'mon!).
Za Sławnem zaczynają się hopki i górki...i przysypiam. I to tak poważnie przysypiam. Na ostatnich hopach dogania mnie Adam (na krótko! w taką zimną noc!) i próbuje urwać. Ale dojeżdżam z małą przewagą do Leśnego Gościńca na PK7, na stygnącą herbatę i kanapki. Czuję tyłek, czuję, że coś nie tak z nawodnieniem i zostaję leżąc z głową na stole, dopóki się trochę nie ociepli.
Wjazd w poranne pojezierze jest przefajny. Dobijam w skwarze jakoś do Szczecinka, odbijam na krajówkę (w miarę fajną) i tracę nadgarstki na Borne Sulinowo. W Bornym na PK8 jakieś pierogi i zimne picie. Dojeżdża Agatka, trochę zrezygnowana ale nawet siada do pierogów.
Wyjazd z Bornego taki sam jak wjazd - po wujowych płytach. Nudna krajówka, fajne lasy, niebezpieczna krajówka (bez pobocza, czasem skaczę na trawę przed ciężarówkami) i przysypiając zjeżdżam na parking leśny na 15 minut drzemki. Chyba w tym czasie wyprzedzają mnie wszyscy, którzy jeszcze nie wyprzedzili. W tym samym też czasie wysiada mój monitoring (a obserwatorzy myśleli, że wpadłem pod jakieś auto). PK9 lepiej przemilczeć na tym samym parkingu, na którym się znajdował. Do Barlinka dojeżdżam chyba przed 18tą. Do najlepszego PK na trasie - jest jajecznica, są prysznice i ręczniki (biorę tak na szybko, bo i tak nie mam rzeczy na zmianę), są owoce i ciasta, są materace i kocyki (korzystam na niecałe 2h). Wszyscy już odjechali, wszyscy z czołówki, mam na tyle nieprzyjemne odparzenia, że nie staram się gonić na siłę. Mam na tyle poważne odwodnienie, że muszę koniecznie uzupełnić poziom elektrolitów i nie pić tylko wody. Ostatecznie odpuszczam rywalizację o miejsce, zastanawiając się poważnie nad skróceniem udręki na 1K kilometrów.
Średnia temperatura za dnia około 23*C, gdy nagrzewał się rower - nawet do 34. Nocą spadała do 2-4*C.
CLIMB: max 6,5%

słoneczko od samego rana © wojtekjg

długie proste w Lubuskie © wojtekjg

przejeżdżamy tuż obok MRU © wojtekjg

Karol hopkuje jakąś hopkę © wojtekjg

Karol in aero mode © wojtekjg

kultowa ściana z MRDP z okolic CedyńskiegoPK, wielu za nią spało © wojtekjg

ioski doliny Odry © wojtekjg

czołgi po drodze © wojtekjg

widoki doliny Odry © wojtekjg


7 minut czekania na trzy pociągi - bo taka karma na tym maratonie © wojtekjg

trasy przez lasy © wojtekjg

fajny gulasz z sudocremem w Stepnicy © wojtekjg

wiatraki oznaczają zbliżanie się do Wolina © wojtekjg

fiolety podwiatrakowe © wojtekjg

podwieczone pola nadmorskie © wojtekjg

droga w stronę Colbergu © wojtekjg

wschód księżyca przed Darłowem © wojtekjg

poranek na ciepłych polach © wojtekjg

zaczynają się bruki zachodniopomorskie © wojtekjg

po lasach okolicy Szczecinka czają się małe stawki © wojtekjg

okolice J.Ciemino © wojtekjg

krajobrazy zachodniopomorskie © wojtekjg

jeden z niewielu podjeździków © wojtekjg

zbliżają się żniwa © wojtekjg

industrialny krajobraz obrzeży Szczecinka © wojtekjg

żurek pasący się na polu © wojtekjg

pieprzone płyty do Bornego Sulinowa © wojtekjg

nad J.Pile © wojtekjg

droga na Mirosławiec © wojtekjg

powietrze chłodzone jest przez silny wiatr © wojtekjg

przyjemne lasy po zjeździe z krajówek © wojtekjg

boczne drogi popołudniem © wojtekjg

postój na lody przy polach facelii © wojtekjg

w Barlinku © wojtekjg

punkt w Barlinku, na pewno wygrywający ze wszystkimi! © wojtekjg
Kategoria [300-1500km :)], sam, ściganie
Dane wyjazdu:
300.50 km
0.50 km teren
10:18 h
29.17 km/h:
Maks. pr.:72.10 km/h
Temperatura:16.0
Podjazdy:3354 m
Rower:Sauron(i)
Podhalańsko-spisskie krążenie
Czwartek, 10 maja 2018 | Komentarze 0
Gorlice-Ropska-Ptaszkowa-Królowe-Nowy Sącz-Łazy Biegonickie-Stary Sącz-Tylmanowa-Ochotnice-Harklowa-Nowa Biała-Gronków-Bór-Szaflary-Ludźmierz-Rogoźnik-Stare Bystre-Maruszyna-Szaflary-Bór-Nowa Biała-Krempachy-Frydman-Niedzica-Sromowce-Krośnica-Krościenko-Łącko-Stary Sącz-Nowy Sącz-Królowe-Bogusza-Florynka-Wawrzka-GorliceSzybki wyskok na kontrole nietoperzowe w okolicy rezerwatów na Podhalu i Spiszu.
Popołudniem wiatr mocny i nieprzewidywalny: wieje w twarz, zaraz wieje z boku, a za chwilę (na chwilę) pomaga. I jazda interwałowa.
Zjazdy z Knurowskiej emocjonujące, przez resztki piasku na zakrętach i liczne samochody idące na czołówkę na wirażach. Obiad kurczakowy i wieczorno nocna objazdówka kościołów i starszych drewnianych domów, z nasłuchami. Kończę po 22giej nad jeziorem i wbijam w kilka podjazdów pienińskich. A potem niestety dolina Dunajca i coraz większa, hamująca wilgoć. Na pitstopie w NS zakładam (dopiero) nogawki, wilgoć trzymie dalej i jedzie się ślamazarnie. Na szczęście są podjazdy w lesie, wtedy jest trochę szybciej.
Gorlice osiągam około 2.30.
CLIMB: max 15%

Rosochatka

Przehyba góruje nad Dunajcem w Kadczy

Dolina z Ochotnicami z Knurowskiej

sielsko nad Harklową

gniazdo 3Koron z daaaaleka

zjazd w stronę jeziora

droga w góry

Maruszyna

na podwieczornym mostku

stare drewniane budynki w Starem Bystrem

to spojrzenie...

Babia Góra z nadchodzącym frontem burzowym

Cisowa Skała i Jowisz (Jowisz???) - jednak Wenus ;)

kościółek w Krempachach

Jezioro Sromowieckie
Kategoria [300-1500km :)], prace różnej maści, sam
Dane wyjazdu:
512.30 km
0.00 km teren
15:33 h
32.95 km/h:
Maks. pr.:65.20 km/h
Temperatura:18.0
Podjazdy:2677 m
Rower:Furia
Kń25: Pikny Wschód
Sobota, 28 kwietnia 2018 | Komentarze 4
Tu będzie jakiś opis heroiczno-epickich zmagań z aurą, dziurami w drogach, niechceniem, innymi zawodnikami, brakiem posiłków na punktach żywieniowych, chrabąszczami majowymi i sobotnimi kierowcami. Tak za chwilkę.CLIMB: max 10%
EDIT:
Bo to było tak...
Gdybym podszedł do tematu strategicznie, zadeklarowałbym gorszy czas żeby wystartować z tyłu, z dalszej grupy. Potem spokojnie dociągnąć do przodu, nie pokazując swojego tempa i utrzymać miejsce. Ale pojechałem z przodu, wg jakiegoś swojego planu.
Wystartowaliśmy około 7.,gdy Kurier dopalił papierosa.
Jeszcze w pierwszych minutach sądziłem, że wiatr jednak nie ruszy. Ale tuż za miastem zaczęło wiać mocno w twarz. Pochyliłem głowę i zacząłem jechać 'swoje'. 'Ten gość w fluo kompresach' trzymał się ciągle kawałek za mną, na prostych widziałem go spory kawałek za sobą. Nawigacja jak to nawigacja, nie pokazała mi skrętu na Puchaczów, potem już co chwilę spoglądałem na mapkę. Pierwsze 100km poniżej 3h, niestety punkt 1 w Krasnystawie kilka chwil później (także przez remonty ronda), na dodatek chwilę pokrążyłem, bo nie był ewidentnie oznaczony. Obsługa miła, ale książeczki nie chciała mi podbić, chwyciłem banana i wodę, podpisałem się, podziękowałem za gorące i wybiegłem. Na parkingu minąłem się z Karolem-od-kompresów.
Za Krasnystawem nogi puściły i mimo wiatru górki wchodziły szybko (chociaż >50km/h rzadko się pojawiało). Dziwny punkt koło parku w Hrubieszowie (też letko błądzę), tym razem jest pieczątka, podpis, wciskają mi jakieś żelki, biorę banana i wodę.
Pagóry wchodzą równo, zrobiło się ciepło ale dalej wieje w twarz i to dość mocno. Za Tomaszowem wpadam do sklepu na puszkę MDew i odbicie podrywu jakichś ryczących 40tek, przed Józefowem blokuje mnie kondukt żałobny. Na punkcie wypijam dwie ciepłe herbaty, tankuję bułę i wodę, miła pani wbija mi pieczątkę (ale lista nie dotarła czy coś...), dostaję info gdzie jest goniący mnie (Karol), rzucam na odjezdne, żeby nie trzymali go za długo i walę w lasy.
Gdzieś tam po drodze jakiś sklep z zimnym piciem i kolejką do kasy ("...i jeszcze ćwiarteczkę, i jeszcze te gumy, i jeszcze czipsy dla wnusia.."). No szybciej, ku**a! Miało być z wiatrem ale nie jest. A jakiejś prostej za Biłgorajem dogania i przegania mnie Karol (od kompresów)!! Próbuję go urwać - nie daje się. Potem pozwalam mu jechać pierwszemu i znów go urwać. Nic z tego. (tu należy zaznaczyć - zero jazdy na kole, nawet gdy się mijaliśmy, drafting był znikomy, rispekt dla reguł)
Podczas skrętu do punktu w Janowie Lubelskim Karol wpada nagle w tył hamującego samochodu. Sprawdzamy czy wszystko okej. Na szczęście wszystko okej też z samochodem. Wpadamy razem na punkt (50m dalej), na pięterko, tankujemy wody, Karol zostawia zbędne ciuchy. Miałem tu coś zjeść, bo ponoć nieźle gościli, ale plastikowe miski puste, nic nie paruje z garnków. No to na rower, o batoniku. Gdy już odjeżdżamy pani biegnie z surówkami i garnkiem...teraz to sobie może..
Jadę z 50-parę metrów za WruBlem, zatrzymuje mnie skrzyżowanie, zatrzymuje mnie czerwone światło, potem mijam znów skręt w prawo. I już go nie widzę. Chyba docisnął, bo wspominałem, że może zostanę jeść. I gonię przez prawie godzinę. Gdy w końcu go widzę i przeganiam, potwierdzam, że nic nie jadłem i nadaję tempo z przodu. Ostatni punkt (Żółkiewka) przed zachodem słońca, w jakimś centrum kultury. Pani ma bułki (bułki! bułki są super, bo można jeść na lemondce) i ma resztę kaszy i surówkę z kiszonej kapuchy z krótkiego dystansu. Jem łyżkę kaszy i surówkę, tankujemy, w milczeniu patrzymy na siebie rozumiejąc chyba, że nie urwiemy się na nadchodzących górkach i ładujemy, raz jeden raz drugi 100m przed tym drugim/jednym.
Robi się ciemno ale jest ciepło. Ja mam rękawki i kamizelkę, ale Karol wszystko oddał. Nawet nie zakładam. Mijamy opatulonych krótkodystansowców. Hopki, hopki, złe asfalty, hopki, dziury, Łęczna i w końcu ostatni punkt. Wbijamy razem, ja robię zakupy i tankowanie na stacji, Karol tankowanie i wybebeszoną bułę na punkcie...i wyjeżdżamy.
Przecież nie będę się wygłupiał i próbował go urwać na samym końcu. Zresztą, pewnie i tak by nie wyszło. Po skręcie na Maśluchy wychodzę do przodu i tak zostaję. Jacyś podpici łażą bocznymi drogami, jakieś samochody jadą na czołówki. Patrzę co jakiś czas czy nie przesadziłem z tempem na hopkach, ale Karol (zgodnie z przewidywaniami) trzyma się z daleka ale równo. Okurde! Poznaję te boczne drogi koło Ostrowa L., jechałem tu podczas jakiejś inwentaryzacji lubelskiej kilka lat temu, też nocą! Asfalty poprawili! O! znam tą górkę! :D Na koniec Ostrów, skręt na Parczew, droga z wczoraj i żywe tempo. W lesie ciepławo, przy stawach nawet nie tak zimno. Czasem uderzają mnie w twarz chrabąszcze majowe ;) Wyprzedzamy ostatnie osoby z 266tki.
W Parczewie stwierdzamy, że wjeżdżamy razem na metę. Tak będzie poważniej. Mi nie zależy na miejscu, zależy mi na pierwszym czasie i punktach pucharowych. 16h12min i tak jest ponad moje założone minimum.
Dobra jazda, dobre nawodnienie (nawet), trochę mało jedzenia, ale ze względów strategiczno-okolicznościowych.
Kategoria [300-1500km :)], sam, ściganie
Dane wyjazdu:
483.60 km
10.00 km teren
16:37 h
29.10 km/h:
Maks. pr.:76.60 km/h
Temperatura:14.0
Podjazdy:5240 m
Rower:Furia
Kń16: wiosenne magyarske Pepszi na Kopaszu
Środa, 18 kwietnia 2018 | Komentarze 5
G-Magura-Konieczna-Zborov-Bardejov-Giraltovce-Hanušovce n/Topľou-Vranov n/Topľou-Herlianske sedlo-Bidovce-Nižná Myšľa-Skároš-Keked-Zsujta-Vizsoly-Boldogkőújfalu-Erdőbénye-Szegilong-Tarcal-Kopasz-hegy -Tarcal-Olaszliszka-Sárospatak-Sátoraljaújhely-Slovenská Nová Ves-TrebišovVranov n/Topľou-Hanušovce n/Topľou-Giraltovce-Bardejov-Konieczna-Magura-G
Wyjazd średnio wczesny, około 4 rano.
I od rana w zupie mgły i wilgoci, dość opornie i chłodno. Oczekiwany wiatr łapie mnie za Hanušovcami, ale niestety zaraz za Vranovem skręcam na FATALNE asfalty w stronę Herl'an. Herlianske sedlo to jedno z tych miejsc, które jest trochę niedowartościowane wycieczkowo (m.in. przez asfalt). Zjazdy czasem wolniej niż podjazd, na górze zrobili 500m asfaltu, potem są kawałki asfaltowe w dziurach. Masakra.
Granicę osiągam, przez przełęcz nad Hollohazą, późno, po 10. Podjadam, rozbieram się i wykorzystuje wiatr na ile pozwalają marne asfalty. Za Boldogkővarją, po użądleniu przez pierwszą tegoroczną pszczołę od rzepaku (tym razem w kark), wjeżdżam w góry. Ekipa remontuje asfalt - walcują 30m odcinek, zastawiając przy tym drogę. Momentami asfalty fajne, bo nowe, momentami jest tarka. Ale przełęcz na górze warta wjazdu.
Im bliżej Tokaju, tym nawierzchnia pełniejsza. Słońce praży, łapie mnie suchość, zatrzymuję się w sklepie w Bodrogkeresztúr. W miejscowości pielgrzymka chasydzka do domu rabbiego Yeshaya Steinera, ruch jak na jarmarku (jest nawet fajny koszerny katering!). Odżywszy kieruję się na ostatnią górę pogórza tokajskiego.
Tarcal znaczy koniec dobrego wiatru. Aż zrzucam z blatu, bo podjazd jest tragiczny - w sam raz do testowania graveli. Wytaczam się na górę (512m) chwilę po 14, fotka puszty i jazda w dół. Zjazd jeszcze gorszy, po szutrze i resztkach asfaltu i dziurach. Jeszcze tragiczniejszy jest asfalt do Sárospatak, a potem ścieżka do granicy, na dodatek wszystko pod prognozowany huraganowy wiatr. Potem proste ze sporym ruchem samochodowym centralnie z wmordewindem, momentami udaje się jechać w pozycji aero, ale najczęściej nawierzchnia i ciężarówki nie pozwalają. Olewam planowane jezioro i Svidnik i wracam tą samą drogą na Bardejov. Zachód słońca zastaje mnie przy kanapce z šunką i sirem za Vranovem, słońce zachodzi centralnie za wieżą na Dubniku. Na podjeździe w Hanušovcach cud - przestało wiać! Aż do Bardejova idzie sprawnie, w Bardejovie uzupełnienie płynów (gupia Slovakia, nie mają normalnego černego čaju, tylko jakieś owocowe... :P), ponowne rozgrzewanie i...znów wiatr w twarz, mocny, od Zborova. Do Magury męczę, podjazd idzie szybko i wpadam w zimną mgłę doliny. Niecałe 5 minut przed północą zjeżdżam do Miasta.
Spoko, ale lepsze pepsi na Słowacji ;)
Temperatury od miłych 4-6*C nad ranem, przez 22-32*C w słońcu, aż po wychładzające 4-3*C w nocy.
CLIMB: max 12%
Milion zdjęć, bo to wycieczka w końcu...

poranek w Zdyni

drga na Radocynę pod Beskidem (Wilusią)

droga w stronę Stebnickej Magury

pierwsze promienie słońca w dolinie Top'li

wschód w dolinie za Bardejovem

wschodzik

Harhaj nad ranem

poranne mgły nad polami

normalny słowacki asfaltos i poranne mgiełki

znów poranne mgły © wojtekjg

na horyzoncie zaczynają rysować się góry © wojtekjg

podjazd na Hanusovce jeszcze w cieniu © wojtekjg

zjazdy w stronę Hanusovcov n/Topl'ou © wojtekjg

w oddali Slanske vrhy © wojtekjg

zjaaazdy do Hanusovcov © wojtekjg

obszar rolniczy pod Slanskimy vrhami © wojtekjg

kościółek w Banském, za nim podjazd na Harlianske sedlo © wojtekjg

Banské z góry © wojtekjg

bukowy podjazd nad Herl'any © wojtekjg

zjazd Harlianskego sedla, jeszcze po dobrym asfalcie © wojtekjg

prooosta w dół, do Bidovcov © wojtekjg

spojrzenie w tył na Slanske vrhy © wojtekjg

kościółek w Nižnej Myšľej © wojtekjg

Nižná Myšľa © wojtekjg

zpodjazu na przełęcz nadHollohazą widaćKoszyce © wojtekjg

na przełęczy © wojtekjg

droga w stronę Gonca © wojtekjg

pod górami widać nitkę dalszego rozwalonego asfaltu... © wojtekjg

węgierski rześki wiaterek gnający na południe © wojtekjg

droga do Goncruszki © wojtekjg

tankowanie w Vizsolach © wojtekjg

góry i tereny rolnicze przedgórza węgierskiego © wojtekjg

Boldogkővarja © wojtekjg

zamek stoi na efektownej, andezytowej skale © wojtekjg

długaśna prosta z gór do Miskolca © wojtekjg

realia asfaltowe Mad'arska © wojtekjg

zielona i kwitnąca przełączka nad Erdőbénye © wojtekjg

panorama z przełączki © wojtekjg

winnice tokajskie w okolicy Tolcsvy © wojtekjg

im bliżej Tokaju, tym gładsze asfalty © wojtekjg

zlot chasydzki w Bodrogkeresztúr © wojtekjg

nad winnicami góruje ostatni ambitny cel na dziś © wojtekjg

szczytowy przekaźnik widać już z połowy podjazdu © wojtekjg

rozwalony asfalt ale efekty w lesie ładne © wojtekjg

niby nic, ale 10% trzymie © wojtekjg

widoki na pusztę z Kopasz-hegy © wojtekjg

romantyczne zdjęcie z Pepszi,wpatrując się w brak ekliptyki Ziemi © wojtekjg

rozlewiska obszaru ochronnego Tokaj-Bodrogzugi widziane z Kopasza © wojtekjg

kościółek stojący nad winnicami przed Tarcalem © wojtekjg

Bodrog © wojtekjg

fatalne nawierchniowo proste pod mocny wiatr w stronę Sarospatak © wojtekjg

Zempleni-hegyseg przed Sarospatak © wojtekjg

ścieżka rowerowa w stronę gór © wojtekjg

powoli żółcą sie rzepaki © wojtekjg

mój ulubiony widok na trasie, tym razem podczas odwrotu © wojtekjg

odcinek od granicy do Vranova zabija dłuuuugiiiimiiii prostymi, niestety ciągle pod mocny wiatr © wojtekjg

lekki zjazd w stronę Vranova © wojtekjg

zachód słońca nad Dubnikiem © wojtekjg

Slanske vrhy o zachodzie © wojtekjg

znów nad dolinką nad Hanusovcami © wojtekjg

co to, to takie świecące koło księżyca? © wojtekjg

kościółek przed Bardejovem © wojtekjg
Kategoria [300-1500km :)], just another epic, sam
Dane wyjazdu:
312.60 km
0.00 km teren
10:38 h
29.40 km/h:
Maks. pr.:71.10 km/h
Temperatura:11.5
Podjazdy:4009 m
Rower:Furia
Kń3: czasem pod wiatr, a czasem pod wiatr
Środa, 4 kwietnia 2018 | Komentarze 6
Gorlice-Przeł.Małastowska-Bardejov-Demjata-Terna-Veľký Šariš-Priesmyk Branisko (751m)-Spišské Podhradie-Levoča-Vrbov-Spišská Belá-Sedlo Vabec (766m)-Piwnicznna-Muszyna-Krynica-Florynka-Wawrzka-Ropa-GorliceWłaściwie trasa to powtórka urodzinówki sprzed dwóch lat. Z kilkoma dodatkami i oczywiście inną aurą.
Wiatr infernalny w zęby od początku dnia (bo wyjechałem ze wschodem, zamiast z godzinkę wcześniej). Ale część asfaltów do Raslavic poprawiona, więc jakoś idzie. Potem górki, ciepełko, widoczki, jakieś boczne wiatry, znów widoczki (niebo ciągle zasnute, słońce nie mogło się przebić i wszystko było takie trochę blade i przymglone). Za Levočą zaczyna wiać w miarę dobrze, może oprócz jakichś zakrętów, ale do Starej Lubovny idzie dziarsko. Vabec to ani się nie oglądnąłem i już byłem na dole. Dolina Popradu pod wiatr, ale Krzyżówka z wiatrem. Potem w dolinie jest różnie, ale końcówkę już dociskam niezależnie od warunków.
Udaje się dobić do domu przed zachodem słońca.
CLIMB: max 13%

pierwsze zakręty dnia - Magura © wojtekjg

statystycznie najczęściej fotografowany motyw na tej trasie © wojtekjg

hrad Zborov © wojtekjg

gdzieś tam, zza Bodovców, ywłaniają sie Tatry © wojtekjg

typowa Słowacja - dłuuugaśne podjazdy © wojtekjg

Šariški hrad nad wioskami © wojtekjg

wjazd w góry © wojtekjg

widoki, niestety trochę zamglone, ze zjazdu z Priesmyku Branisko © wojtekjg

Spišski hrad obowiązkowo © wojtekjg

przełączka między Spišskim a rezerwatem przyrody © wojtekjg

kolejny podjazd, tym razem wzdłuż autostrady © wojtekjg

kapliczka pod wezwaniem św. krzyża nad trawertynowej skale Sivá Brada z gejzirem(!) © wojtekjg

zjazdy do Levočy z Kralova w tle © wojtekjg

kościółekw Machalovcach, znów z Tatrami Niżnymi w tle © wojtekjg

kościółek w Čenčicach, w tle oczywiście Tatry © wojtekjg

Kral'ova zasnieżona letko © wojtekjg

Tatry z drogi do Spisskej Beli © wojtekjg

Łomnica jeszcze zimowa © wojtekjg

L'ubica to fajna miejscowość pod górkami © wojtekjg

małe przełączki przed Lubovną otwierają widoki na Tatry © wojtekjg

podwieczorna Krzyżówka © wojtekjg

ostatni zachmurzonego dnia na Wawrzce © wojtekjg
Kategoria sam, [300-1500km :)]
Dane wyjazdu:
569.50 km
7.00 km teren
20:33 h
27.71 km/h:
Maks. pr.:56.20 km/h
Temperatura:12.5
Podjazdy:2501 m
Rower:Sauron(i)
MRDP 2
Poniedziałek, 21 sierpnia 2017 | Komentarze 0
Chreptowce-Krynki-Kruszyniany-Gródek-Narewka-Hajnówka-Kleszczele-Siemiatycze-Sarnaki-Konstantynów-Terespol-Kodeń-Slawatycze-Włodawa-Świerże-Zosin-Hrubieszów-Tomaszów Lubelski-Lubaczów-OpakaZaczęło się akurat dobrze spać i zadzwonił budzik. Jak zwykle. Około 2 w nocy przestało padać. Wciągam jajecznicę śniadaniową, ubieram się nie za grubo i wjeżdżam w lasy. Widać, że ulewy były niezłe, sporo gałęzi wala się po drodze. Widzę z daleka migające lampki choinkowe, po chwili mijam rozpierzchniętą grupkę maratończyków. Krynki przyszły bardzo szybko, potem Kruszyniany i wspominana gruntówka - tragiczna do jazdy bez amortyzatora. W Narewce małe tankowanie i zaczyna się jazda pod wiatr, ale przynajmniej w cieple. Do Siemiatycz zatłoczona i wąska krajówka, kilka razy nerwowa, a w Siemia kolejny krótki popas. Do Terespolu jazda GreenVelo, ścieżką obok drogi. I jedzie się super. Po drodze MORy i postoje leśne z wiatami, naprawdę fajna zrobiła się ta okolica. Mijam Włodawę, łapie mnie w końcu lekka ulewa i skręcam na obiad w barze/pensjonacie w Wolu Uhurskiej. Po obiedzie łapie mnie podwójna tęcza, fatalne nadbużańskie asfalty i mgły nad łąkami. 4 lata temu też byłem tu w okolicach zachodu słońca, nawet rozpoznawałem miejsca, które wtedy przejeżdżałem czy fotografowałem (ba! bez problemu rozpoznałem przystanek i las z poprzednich noclegów!;) ). O zachodzie, przy takich w miarę fajnych temperaturach (mimo przemoczonych butów) to miejsce było naprawdę fajne. Zosin osiągam już nocą, we mgle. Ale robi się cieplej, asfalty się polepszają. W Hrubieszowie tankuję na tym samym Orlenie, na którym podbijałem pieczątkę na liście 4 lata temu (po wyczerpaniu baterii loggera). Zaczynają się hopki Wyżyny Sandomierskiej, aż za Tomaszów jazda jest dość interwałowa, czasem dociskam na górkach. Za Lubaczowem czuję lekkie znużenie, skręcam za znakiem parkingu leśnego i mimo, że nie ma wiato-ławeczki i tak się kładę. Na trawsku. W NRCeto śpiworze. I w mokrych skarpetach. Lekko się trzęsąc.
Kategoria [300-1500km :)], MRDP 2017, sam, ściganie