Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi WuJekG z miasteczka Kraków/Gorlice. Mam przejechane 256725.03 kilometrów w tym 3887.12 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.97 km/h.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl




Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy WuJekG.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
512.30 km 0.00 km teren
15:33 h 32.95 km/h:
Maks. pr.:65.20 km/h
Temperatura:18.0
Podjazdy:2677 m
Rower:Furia

Kń25: Pikny Wschód

Sobota, 28 kwietnia 2018 | Komentarze 4

Tu będzie jakiś opis heroiczno-epickich zmagań z aurą, dziurami w drogach, niechceniem, innymi zawodnikami, brakiem posiłków na punktach żywieniowych, chrabąszczami majowymi i sobotnimi kierowcami. Tak za chwilkę.
CLIMB: max 10%

EDIT:
Bo to było tak...
Gdybym podszedł do tematu strategicznie, zadeklarowałbym gorszy czas żeby wystartować z tyłu, z dalszej grupy. Potem spokojnie dociągnąć do przodu, nie pokazując swojego tempa i utrzymać miejsce. Ale pojechałem z przodu, wg jakiegoś swojego planu.
Wystartowaliśmy około 7.,gdy Kurier dopalił papierosa.
Jeszcze w pierwszych minutach sądziłem, że wiatr jednak nie ruszy. Ale tuż za miastem zaczęło wiać mocno w twarz. Pochyliłem głowę i zacząłem jechać 'swoje'. 'Ten gość w fluo kompresach'  trzymał się ciągle kawałek za mną, na prostych widziałem go spory kawałek za sobą. Nawigacja jak to nawigacja, nie pokazała mi skrętu na Puchaczów, potem już co chwilę spoglądałem na mapkę.  Pierwsze 100km poniżej 3h, niestety punkt 1 w Krasnystawie kilka chwil później (także przez remonty ronda), na dodatek chwilę pokrążyłem, bo nie był ewidentnie oznaczony. Obsługa miła, ale książeczki nie chciała mi podbić, chwyciłem banana i wodę, podpisałem się, podziękowałem za gorące i wybiegłem. Na parkingu minąłem się z Karolem-od-kompresów.
Za Krasnystawem nogi puściły i mimo wiatru górki wchodziły szybko (chociaż >50km/h rzadko się pojawiało). Dziwny punkt koło parku w Hrubieszowie (też letko błądzę), tym razem jest pieczątka, podpis, wciskają mi jakieś żelki, biorę banana i wodę.
Pagóry wchodzą równo, zrobiło się ciepło ale dalej wieje w twarz i to dość mocno. Za Tomaszowem wpadam do sklepu na puszkę MDew i odbicie podrywu jakichś ryczących 40tek, przed Józefowem blokuje mnie kondukt żałobny. Na punkcie wypijam dwie ciepłe herbaty, tankuję bułę i wodę, miła pani wbija mi pieczątkę (ale lista nie dotarła czy coś...), dostaję info gdzie jest goniący mnie (Karol), rzucam na odjezdne, żeby nie trzymali go za długo i walę w lasy.
Gdzieś tam po drodze jakiś sklep z zimnym piciem i kolejką do kasy ("...i jeszcze ćwiarteczkę, i jeszcze te gumy, i jeszcze czipsy dla wnusia.."). No szybciej, ku**a! Miało być z wiatrem ale nie jest. A jakiejś prostej za Biłgorajem dogania i przegania mnie Karol (od kompresów)!! Próbuję go urwać - nie daje się. Potem pozwalam mu jechać pierwszemu i znów go urwać. Nic z tego. (tu należy zaznaczyć - zero jazdy na kole, nawet gdy się mijaliśmy, drafting był znikomy, rispekt dla reguł)
Podczas skrętu do punktu w Janowie Lubelskim Karol wpada nagle w tył hamującego samochodu. Sprawdzamy czy wszystko okej. Na szczęście wszystko okej też z samochodem. Wpadamy razem na punkt (50m dalej), na pięterko, tankujemy wody, Karol zostawia zbędne ciuchy. Miałem tu coś zjeść, bo ponoć nieźle gościli, ale plastikowe miski puste, nic nie paruje z garnków. No to na rower, o batoniku. Gdy już odjeżdżamy pani biegnie z surówkami i garnkiem...teraz to sobie może..
Jadę z 50-parę metrów za WruBlem, zatrzymuje mnie skrzyżowanie, zatrzymuje mnie czerwone światło, potem mijam znów skręt w prawo. I już go nie widzę. Chyba docisnął, bo wspominałem, że może zostanę jeść. I gonię przez prawie godzinę. Gdy w końcu go widzę i przeganiam, potwierdzam, że nic nie jadłem i nadaję tempo z przodu. Ostatni punkt (Żółkiewka) przed zachodem słońca, w jakimś centrum kultury. Pani ma bułki (bułki! bułki są super, bo można jeść na lemondce) i ma resztę kaszy i surówkę z kiszonej kapuchy z krótkiego dystansu. Jem łyżkę kaszy i surówkę, tankujemy, w milczeniu patrzymy na siebie rozumiejąc chyba, że nie urwiemy się na nadchodzących górkach i ładujemy, raz jeden raz drugi 100m przed tym drugim/jednym.
Robi się ciemno ale jest ciepło. Ja mam rękawki i kamizelkę, ale Karol wszystko oddał. Nawet nie zakładam. Mijamy opatulonych krótkodystansowców. Hopki, hopki, złe asfalty, hopki, dziury, Łęczna i w końcu ostatni punkt. Wbijamy razem, ja robię zakupy i tankowanie na stacji, Karol tankowanie i wybebeszoną bułę na punkcie...i wyjeżdżamy.
Przecież nie będę się wygłupiał i próbował go urwać na samym końcu. Zresztą, pewnie i tak by nie wyszło. Po skręcie na Maśluchy wychodzę do przodu i tak zostaję. Jacyś podpici łażą bocznymi drogami, jakieś samochody jadą na czołówki. Patrzę co jakiś czas czy nie przesadziłem z tempem na hopkach, ale Karol (zgodnie z przewidywaniami) trzyma się z daleka ale równo. Okurde! Poznaję te boczne drogi koło Ostrowa L., jechałem tu podczas jakiejś inwentaryzacji lubelskiej kilka lat temu, też nocą! Asfalty poprawili! O! znam tą górkę! :D Na koniec Ostrów, skręt na Parczew, droga z wczoraj i żywe tempo. W lesie ciepławo, przy stawach nawet nie tak zimno. Czasem uderzają mnie w twarz chrabąszcze majowe ;) Wyprzedzamy ostatnie osoby z 266tki.
W Parczewie stwierdzamy, że wjeżdżamy razem na metę. Tak będzie poważniej. Mi nie zależy na miejscu, zależy mi na pierwszym czasie i punktach pucharowych. 16h12min i tak jest ponad moje założone minimum.
Dobra jazda, dobre nawodnienie (nawet), trochę mało jedzenia, ale ze względów strategiczno-okolicznościowych.




Komentarze
WuJekG
| 16:03 wtorek, 8 maja 2018 | linkuj oj, pojechałem to pojechałem, na **uj drążyć? :P
(coś tam skrobnąłem)
funio
| 17:46 poniedziałek, 7 maja 2018 | linkuj Jakaś krótka relacja?
WuJekG
| 17:43 poniedziałek, 7 maja 2018 | linkuj Dzięks.
Było sucho i ciepło to docisnęło się ;)
Ale prawdę mówiąc- troooszeczkę poniżej moich pierwotnych założeń. Tak samo nie sądziłem, że znajdzie się ktoś potrafiący utrzymać moje tempo (a czasem i zgubić mnie prawie skutecznie) i to nie siedząc w kole, tylko jadąc sporo za mną ;)
wilk
| 14:56 piątek, 4 maja 2018 | linkuj Gratulacje, kapitalna jazda, a średnia jak na te warunki powalająca ;)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!