Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi WuJekG z miasteczka Kraków/Gorlice. Mam przejechane 268736.63 kilometrów w tym 4388.42 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.91 km/h.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl




Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy WuJekG.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

ściganie

Dystans całkowity:25398.28 km (w terenie 248.50 km; 0.98%)
Czas w ruchu:896:22
Średnia prędkość:28.29 km/h
Maksymalna prędkość:86.20 km/h
Suma podjazdów:240261 m
Maks. tętno maksymalne:192 (100 %)
Maks. tętno średnie:170 (88 %)
Suma kalorii:27804 kcal
Liczba aktywności:140
Średnio na aktywność:181.42 km i 6h 26m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
13.80 km 0.00 km teren
00:28 h 29.57 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:25.5
Podjazdy:384 m
Rower:Furia

finalna CJMka

Wtorek, 15 sierpnia 2017 | Komentarze 0

Czasówa na Magurę, finał lokalnego cyklu.
Pół niby-płasko/hopkowanie, pół w górę i ostro w górę.
Rozgrzewkę zrobiłem nawet niezłą, wypiłem chyba też odpowiednią ilość wody w stosunku do temperatury. Od początku wiatr trzymał od frontu i z boku, lepiej zrobiło się dopiero w lesie.
W Małastowie lekko wybija mnie z rytmu traktor z procesją zielonoświątkową wyjeżdżający na ulicę (ale nie hamowałem jakoś ostro), 10 minut po rozpoczęciu zaczyna napitalać mnie biodro - pewnie skutek średniej nocy ze spaniem pod drzewem i rozstaniem z rowerem czasowym na zbyt długi czas. Ale jadę (prawie) ostro ;) Twardego doszedłem kawałek za przełęczą (co mnie zdziwiło), naprawdę fajnie pojechało mi się przez strome sekcje. Czy można było docisnąć na podjeździe? Pewnie tak, ale nie w tym okresie gdy omijam szybkie, krótkie jazdy.
Czas trochę poniżej 28 minut (27:44) i 2OPEN jest max na co mnie było dziś stać.
Tak samo 2 OPEN łapię w generalce, z czego, przy naprawdę kiepskim pierwszym (powypadkowym) starcie, jestem naprawdę zadowolony.
CLIMB: max 13%
Kategoria [ 0-50km ], sam, ściganie


Dane wyjazdu:
64.30 km 0.20 km teren
01:57 h 32.97 km/h:
Maks. pr.:72.60 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy:774 m
Rower:Sauron(i)

GC 3

Niedziela, 2 lipca 2017 | Komentarze 5

G-Magura-Uście-Łosie-Bielanka-G

Nie mogłem się z rana rozkręcić i chciałem zostawić skakanie na Magurę. W Sękowej próbuję zaktywizować i porwać grupę, która daje mi za dużo wolnego, więc dociskam solo do samego końca praktycznie ciągle pod zdecydowany wiatr, uważając żeby nie przesadzić.
CLIMB: max 11%


Dane wyjazdu:
12.90 km 0.00 km teren
00:19 h 40.74 km/h:
Maks. pr.:75.60 km/h
Temperatura:19.5
Podjazdy:189 m
Rower:

druga CJMka

Czwartek, 15 czerwca 2017 | Komentarze 0

Klimkówka-Uście-Klimkówka

Milion aut kręci się po trasie, a po awaryjnym hamowaniu przy niezłej prędkości na rozgrzewce na trasie, mam lekkie uprzedzenie i jadę mocno zachowawczo pierwszą część. Do Uścia niby z wiatrem ale nie zawsze, potem pod wiatr, ale nie za mocny. Może powinienem docisnąć jeszcze na kilku górkach, a na pewno na zjazdach.
I tak wyszło barrrdzo fajnie, 1 OPEN (oficjalny czas 18m57s).
Także treningowa podopieczna zaliczyła świetne 2. miejsce wśród Pań :)
CLIMB: max 10%
Kategoria ściganie, sam, [ 0-50km ]


Dane wyjazdu:
507.50 km 0.00 km teren
18:41 h 27.16 km/h:
Maks. pr.:65.30 km/h
Temperatura:19.0
Podjazdy:6369 m
Rower:Furia

Maraton Podróżnika 2017

Sobota, 3 czerwca 2017 | Komentarze 6



Kiedy wpadłem na kilka chwil na MP w 2015r myślałem, naiwnie, że to rzeczywiście maratonowa jazda w grupach albo przemieszanych grupach. A tu paaaanie, ściganie jak na każdym ultra, przynajmniej w tak do połowy stawki. Mimo przespania zapisów dostałem się na tegoroczny z listy rezerwowej. I fajnie - pierwsza dłuższa jazda w tym roku, pierwsza długa powypadkowa i do tego w dobrym towarzystwie i po solidnych górach.
Startowałem z ostatnią grupą, chyba taką najmocniejszą. Tak przez 45 minut jadę praktycznie sam po hopkach widząc grupę gdzieś z tyłu i nie żyłując tempa. Dojeżdżają przed Żarowem i skręcają wbrew trackowi. Chwila tłumaczenia, że zmienił się niedawno, ale nieee, my  z Ryśkiem wiemy lepiej: on zna na pamięć trasę i ma w telefonie, ja mam w garminie, więc walimy przez Żarów. Po chwili wjechania w wertepy i dziury, 3-krotnym zgubieniu bidonu i powrotach, zawróceniach przy remontach załapałem czemu miałaby być trasa zmieniona...Rysiek też mnie gdzieś zgubił, zjeżdżamy się magicznie przed Strzegomem i...i zaczynamy łapać ludzi, których mijaliśmy prawie godzinę wcześniej. Super;) troszkę pracy na zmianach, potem wchodzę w tempo pod mały wiatr w górę do Wojcieszowa (gdzieś tam mijamy i straszymy werbalnie Waxia : P) i Rędzin. Mijamy kolejne grupki i pojedynczych bajkerów, w tym Wilka (którego grupa zabrała się w większości z naszymi mocarzami), i zaczyna się Rędzińska, z naprawdę mocno trzymającą końcówką (ciągle ponad 11%) i w pierwszym poważnym upale. Postanowiłem tutaj nie czekać już na Ryśka (chociaż daleko nie został) tylko pognać na dół. Fajnie, że 300tka jedzie od drugiej strony (w tym goście na poziomkach!!!), można spotkać się na trasie. Przeskakuję Kowarską, koło Sosnówki mało nie rozjeżdżam stadka dzikich kaczuszek (krzyknąłem w porę, nawet jacyś szosowcy, siedzący mi przez moment na kole, wyminęli je) i w Podgórzynie koło sklepu, gdzie miałem tankować, nabijam się na prowadzącą grupkę. Spokojne uzupełnianie bidonów i płynów i bananów i jakiegoś batonika (bo ze trzy rzeczy wypadły mi z koszyka z koksem na dziurach), pół grupy odjeżdża w górę (chyba w pośpiechu), ja na spokojnie dopijam resztki soku. Doganiam chłopaków na początku stromizny. Rzeczywiście Karkonoska daje radę: zły asfalt, nastromienie, które na końcu nie chce zejść poniżej 15%, dodatkowo upał. Na koniec jakiś szosowiec chce się ze mną ścigać, znów przegrywam, na przełęczy zasuwam się, dopijam pepsi i walę w dół. Zjazd jest nawet taki dość płynny, asfalt jest dobry, ale robi się chłodno. Na dole doganiam Gavka - chop waży około 50kg razem z rowerem więc zostawił wszystkich na górce, ale w dół, pod mocniejszy wiatr jakoś nie idzie. Chwilę gadamy, siada mi na koło i jedziemy. Garmin coś mi szaleje po 200km, nie dość, że sygnał gubi to jeszcze nie nawiguje tylko pika gdy zgubię kurs. Wyjeżdżam jakiś wiadukt zamiast skręcić w prawo przez wieś i zauważam to za późno. Informuję Gavka, i lekko zwalniam, ten zjeżdża przede mnie i nagle się zatrzymuje prosto przede mną...Łapię szlif po asfalcie na biodrach i tyłku, łapię też snejka w przednim kole (i pęka mi manetka, zauważam dopiero teraz, na szczęście mogę zmieniać biegi, chociaż regulowałem przerzutki kilka razy po drodze). Gavek jedzie dalej, a ja wymieniam i pompuję na poboczu. Po ogarnięciu prawie wszystkiego zjeżdżam na trasę i do wsi i za Vrchlabí tankuję na stacji benzynowej. A potem fajna ścieżka rowerowa i skręt na Černý Důl i fajny podjazd. Tam łapię krewniaka tomkowego, szybciej zjeżdżam na Trutnov, kilka hopek, granica i złapanie Kosmy i Gavka (i tak musiałem na nich poczekać, żeby dopytać gdzie ten bufet...pogubiłem się przez te nadprogramowe kilosy z zabłądzeń). Przejeżdżam oczywiście skręt na Adršpach, zawrotka i fajnie zlokalizowany bufet pod lasem za wsią, pod wiatą. Pochłaniam pomarańcze, pochłaniam tylko pół malutkiej porcji makaronu z gulaszem (i ogórkami:)), pochłaniam kolę, nie pochłaniam drożdżówki - ciężko idzie mi jedzenie stałych pokarmów, jak to przy zmęczeniu i lekkim odwodnieniu. Biorę banana, macham chłopakom (dojechał Gavek, Kosma i nawet Rysiek) i wyrażam szczerą nadzieję, że dojdą mnie za kilka chwil, i uderzam na kilka górek w stronę skalnego miasta. Dzwonię po drodze do Magdy, dojadam resztki żarcia z kieszonek i zjeżdżam do Kudowej. Droga Stu Zakrętów wchodzi fajnie - nie jest to wymagający podjazd, ale ciągnie się sporo. Szczęśliwie zrobili nawierzchnię na zjeździe do Radkowa i można puścić hamulce. Sklep w Wambierzycach osiągam jeszcze przed zachodem słońca, znów tankowanie i jakiś batonik, przyjemna droga rowerowa na Raszków i jakieś hopy do Polanicy. A tam, o dziwo, światełka Tomka. Jedziemy sobie razem, pogadujemy, robi się ciemno i chłodnawo (a ja dalej tylko w rękawkach, Tomek opatulony nieźle, nawet dodatkowe rękawiczki zakupił ;)), czasem ktoś na zmianę wyjdzie i już po Bystrzycy i Idzików - znów nocą (chciałbym z raz jechać tutaj za dnia) - i znów Czarna Góra (albo jak się popularniej mówi - Puchaczówka;)). Nawet nie przyspieszam, jadę na spokojnie na blacie dolną część i widzę, że Tomek zostaje.Chwilę czekam, ale progresu nie ma więc jadę dalej w tempie. Przez upadek czuję plecy i więcej niż bym chciał wstaję w pedały. Zjazd jest tragiczny - zimny, momentami piaszczysty, super zimny w dole za Sienną i znów pojawiają się dziury, które omija się zygzakiem. W Lądku trzeba pokrążyć po miasteczku, potem fajna Przeł. Lądecka, mylę się z punktem kontrolnym na granicy (zła granica! ;)) i znów zimne zjazdy. W końcu poprawna granica, ale tempo spadło, bo nie dość, że zimno, to jeszcze jakoś nie mam parcia, przed Paczkowem dobija do mnie Tomek. I tak się snujemy trochę, raz na jakiś czas dając zmianę. Na dodatek robi się pagórkowato (super!) i dziurawo, a momentami brukowano (fatalnie...już wcześniej sporo bruków zaliczyłem w Czechach). Łapię się na zjazdach na tym, że hamuję za późno niż bym chciał, chyba przez przysypianie. Czasem zawiewa cieplejszy wiatr, czasem zimniejszy, zatrzymujemy się jeszcze na jednej stacji, bo mnie przysuszyło..i łapie nas Rysiek, który w szaleńczym pościgu przeskoczył sporą różnicę czasową. Ostatnie wzniesienia za Dzierżoniowem jedziemy tak żwawiej, zaczyna już świtać...i na ostatnich (dosłownie) dziurach, niecałe 9km przed metą (dosłownie!) łapię snejka w tyle. Chłopaki nie usłyszeli mojego krzyku, żeby jechali dalej, po chwili wracają zza zakrętu szukając mnie (i nie znajdują...a stałem na poboczu :P), a ja walczę z gumą, bo mam tylko krótki wentyl, pompka nie wchodzi dobrze w przedłużkę, dobijam jakieś 2atm. Jadę ostrożnie po dziurach, ostrożnie na podjeździe pod Tąpadła, ostrożnie na, zazwyczaj, dość szybkim zjeździe i dobijam do mety, po trochę ponad 20h (chyba 20h03min).
Mało przerw jak na mnie, o dziwo.
Tak coś czułem przed startem, że to będzie pierwszy od dawna wyjazd z przygodami awaryjnymi.
Chyba zająłem 3. miejsce...ale dalej ze mną jest ten sam problem, że parcie 'na wynik' kończy mi się po pewnym czasie i brakuje imperatywu jakiegoś takiego wyścigowego. Bo można by pocisnąć wcześniej na hopkach i poatakować na górkach żeby zgubić lub zmęczyć grupę, a mi się włączyła turystyka. Ale to raczej in plus ;)
Spoko spalonej skóry, czuję stłuczenia biodra i odwodniłem się trochę, ale...wygląda na to, że powoli wracam do formy przedwypadkowej.
CLIMB: max 21% (nie pokazało mi tych mitycznych 23-25%)


Dane wyjazdu:
22.40 km 0.00 km teren
00:32 h 42.00 km/h:
Maks. pr.:61.10 km/h
Temperatura:28.0
Podjazdy: 79 m
Rower:Sauron(i)

Pierwszy Kryters Gorlicki

Sobota, 20 maja 2017 | Komentarze 0

Kółka w mieście. Mocne tempo. I chu*jowe rozplanowanie trasy, ze zwężeniami i nie do końca przemyślanie rozłożonymi zabezpieczeniami. Nie dość, że niebezpiecznie to jeszcze uniemożliwiało sensowne przedarcie się przed grupę albo ma jej czoło. Że już nie wspomnę o nieudolności zdublowanych w zjeżdżaniu z drogi...Poznęcam się kiedyś jeszcze nad tym tematem.



Dane wyjazdu:
43.90 km 0.00 km teren
01:18 h 33.77 km/h:
Maks. pr.:68.50 km/h
Temperatura:16.5
Podjazdy:527 m
Rower:Sauron(i)

GC 2

Niedziela, 14 maja 2017 | Komentarze 0

G-Grosaro-Łosie

A miałem czekać do podjazdu...ale zdarzyło się  pociągnąć, poprawić na Magurze i bez uduszenia się od kaszlu docisnąć do mety. Zrobiło się ciepło i wietrznie, ale czuję dalej osłabienie powypadkowo-przeziębieniowe.
CLIMB: max 10%


Dane wyjazdu:
64.50 km 0.00 km teren
02:00 h 32.25 km/h:
Maks. pr.:71.00 km/h
Temperatura:10.0
Podjazdy:718 m
Rower:Sauron(i)

GC 1

Środa, 3 maja 2017 | Komentarze 0

rozgrzewka+Grosaro Classico

Tłumy! 14 osób! Cztery zaciągnięcia i jedziemy z Wojtkiem sami, w wilgoci i pod wiatr. Premia Górska jego, przymierze kończy się na ostatniej hopce przed Klimkówką. O błysk szprychy, ledwo-ledwo, wygrywam sprint.
Udaje się też uciec skutecznie z Szymbarku na tabliczkę.
CLIMB: max 11%


Dane wyjazdu:
57.90 km 0.00 km teren
01:48 h 32.17 km/h:
Maks. pr.:70.80 km/h
Temperatura:13.0
Podjazdy:1062 m
Rower:Sauron(i)

i znów Klasyk Beskidzki

Poniedziałek, 1 maja 2017 | Komentarze 0

Nerwówka. Jakaś kraksa na podjeździe(!!!) koło mnie. Gonienie. I w końcu jadę Czarną na luzie. A potem bywam za mocny dla grupy i przeczekuję gdy strzelają z koła. 5 momentów zapieku, reszta na luzie.
I wynik adekwatny: 123 OPEN.
CLIMB: max 12%


Dane wyjazdu:
21.00 km 0.00 km teren
00:31 h 40.65 km/h:
Maks. pr.:54.60 km/h
Temperatura:5.0
Podjazdy: 97 m
Rower:Furia

pierwsza CJMka

Poniedziałek, 17 kwietnia 2017 | Komentarze 0

Gładyszów-Uście-Gładyszów

Niby wilgoć i wiatr i śnieg i deszcz.
Ale - zważając na obolałości i spięcia i zadrapania powypadkowe - poszło lepiej niż bym obstawiał :)
30:54, OPEN 7

Kategoria [ 0-50km ], sam, ściganie


Dane wyjazdu:
13.80 km 0.00 km teren
00:28 h 29.57 km/h:
Maks. pr.:49.10 km/h
Temperatura:23.5
Podjazdy:370 m
Rower:Furia

Ostatnia tegoroczna CJM

Sobota, 10 września 2016 | Komentarze 0

Trasa Sękowa kościół-Nowica, płasko/pagórkowato, równy podjazd na przełęcz i mocne ścianki na górę. Jasne było, że z katarem i bolącym gardłem nie pociągnę na górkach za mocno, wystartowałem więc prawie na początku (drugi) z nadzieją nadrobienia na płaskim. Właściwie nie wiało za mocno, a wiało z boku, na podjeździe trochę przygrzało w kasku aero, na końcu nie dociskałem, bo nie było z czego, minusem był brak 'zająców' do łapania po drodze.
Ale, mimo niezadowolenia z jazdy, wynik aż za dobry: 3 OPEN (28min05sek)

CLIMB: max 14%

Kategoria ściganie, sam, [ 0-50km ]