Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi WuJekG z miasteczka Kraków/Gorlice. Mam przejechane 257162.93 kilometrów w tym 3902.02 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.97 km/h.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl




Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy WuJekG.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2017

Dystans całkowity:3345.60 km (w terenie 44.10 km; 1.32%)
Czas w ruchu:126:24
Średnia prędkość:26.47 km/h
Maksymalna prędkość:77.40 km/h
Suma podjazdów:37239 m
Liczba aktywności:33
Średnio na aktywność:101.38 km i 3h 49m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
20.00 km 0.00 km teren
00:50 h 24.00 km/h:
Maks. pr.:37.90 km/h
Temperatura:13.5
Podjazdy:138 m
Rower:Furia

bystrzańskie nietoperze

Wtorek, 13 czerwca 2017 | Komentarze 0

Gorlice-Bystra-Gorlice

CLIMB: max 10%


Dane wyjazdu:
69.60 km 0.00 km teren
02:02 h 34.23 km/h:
Maks. pr.:76.90 km/h
Temperatura:18.5
Podjazdy:628 m
Rower:Furia

Popołudniowe przepalenie

Wtorek, 13 czerwca 2017 | Komentarze 0

Gorlice-Ropa-Uście-Gładyszów-Magura-Gorlice

Super mocny wiatr, trochę słońca i Bogdan na kole.
CLIMB: max 11%
Kategoria sam, niesam, [ 50-100km ]


Dane wyjazdu:
41.20 km 0.00 km teren
01:21 h 30.52 km/h:
Maks. pr.:65.70 km/h
Temperatura:21.0
Podjazdy:336 m
Rower:Furia

podwieczorek z Podkarpaciem

Poniedziałek, 12 czerwca 2017 | Komentarze 0

Gorlice-Rozbój-Kobylanka-Wójtowa-Harklowa-Kunowa-Grudna Kępska-Biecz-Gorlice

Kawałek z Sebą, kawałek sam. Trochę mokrawo po deszczyku, ale ciepło, nawet lekko parnie. Miliony kotów, psów i kaczek na ulicach.
CLIMB: max 10%
Kategoria [ 0-50km ], niesam, sam


Dane wyjazdu:
53.50 km 0.00 km teren
01:54 h 28.16 km/h:
Maks. pr.:71.90 km/h
Temperatura:23.5
Podjazdy:814 m
Rower:Sauron(i)

w stronę Magury

Poniedziałek, 12 czerwca 2017 | Komentarze 0

Gorlice-Sękowa-Magura-Siary-Ropica-Gorlice

2[2x(20/40)], 4+1 HRT
CLIMB: max 15%
Kategoria [ 50-100km ], sam


Dane wyjazdu:
200.60 km 0.00 km teren
06:58 h 28.79 km/h:
Maks. pr.:68.60 km/h
Temperatura:24.0
Podjazdy:2594 m
Rower:Sauron(i)

słońce, wiater, wiater, słońce

Piątek, 9 czerwca 2017 | Komentarze 0

Gorlice-Biecz-Rzepienniki-Gromnik-Zakliczyn-Melsztyn-Czchów-Porąbka Iwkowska-Żegocina-Przeł.Widoma-Laskowa-Limanowa-Przeł. pod Ostrą-Młyńczyska-Olszana-Stary Sącz-Łazy Biegonickie-Nawojowa-Popradowa-Kamionka-Bogusza-Florynka-Wawrzka-Łosie-Bielanka-Gorlice

Powtórka górek, powtórka słońca, niestety powtórka także wiatru. A ten nie mógł się dziś zdecydować i pomagał dosłownie w kilku miejscach. Powietrze w dolinach dość ciężkie i nasycone wilgocią, czołowy wiatr na stromszych podjazdach nie aż tak upierdliwy jak na bardziej połogich zjazdach (eg. do Olszany), gdzie utrzymanie ponad 40kmph wymagało dociskania. I jeszcze tragedie korkowe w związku z remontami asfaltów, albo tragedie asfaltowe w Laskowej (nie trzeba jechać na Węgry żeby poczuć węgierski typ asfaltu...) czy na Boguszę (dodatkowo pod silniejszy wiatr). Ostatnie podjazdy dość wymuszone, ale nie na rezerwie (czyli nie starałem się wcześniej :P).
CLIMB: max 15%
Kategoria [200-300km], sam


Dane wyjazdu:
274.70 km 0.00 km teren
09:20 h 29.43 km/h:
Maks. pr.:77.40 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy:4093 m
Rower:Sauron(i)

Slovensky okruch z horkami

Czwartek, 8 czerwca 2017 | Komentarze 0

Gorlice-Magura-Bardejov-Raslavice-Demjata-Sabinov-Lysá-Sabinov-Hermanovce-sedlo Branisko-Bijacovce-Lipany-Ľubotín-Leluchów-Krynica-Krzyżówka-Wawrzka-Ropa-Gorlice

Wybywam około 8 i jadę z wiatrem na południe. Nawet fajnie pomaga, dopóki się jakoś nie skręci...ale ca. 75km poszło dość szybko. Iiii skręt w Demjacie, hopki z walką z wiatrem, Sabinov, skręt na Drienicę i podjazd w stronę Lysej. Wyżej nie czuć już wiatru w dolinie, bo zaczynają się strome, rozwalone asfalty. Dwie sekcje pod 18-20% po połatanych asfaltach, dodatkowa na koniec po chropowatym betonie i już schronisko na circa 1050m. W pełnym słońcu i maksymalnym uschnięciu. Zjazd tragiczny, miejscami wolniejszy niż podjazd, klocki palą mi się na obręczach. Za Sabinovem wpadam na trasę któregoś z wyścigów, co chwila do pokonania fajna hopa z ponad 12%-wą końcówką. W końcu wyjeżdżam na hlavną cestę i pruję z bocznym wiatrem (z małym tankowaniem po drodze) na Branisko (755m). Podjazd idzie szybko, zjazd taaaaak jakby troszkę połatali...ale wycięli kilka drzew pod sedlem i koniecznie trzeba sie zatrzymać na panoramkę z D1, Spisskim hradem, Kral'ovą i Tatrami. Cudo.
Pod Spisskim hradem skręt na wiatr i przydługaśny podjazd (około 8km) z Bijacovców. Jeszcze tragiczniejszy niż rok temu. Za to zjazd w miarę, w miarę...aż do dolinki gdzie łapie mnie mocny, przeciwny wiatr. Pod mnicha idzie fa-tal-nie, aż zatrzymuję się koło pramena na przepłukanie (postawili obok super wiatę!), dalej jest też kiepsko. W końcu przejeżdżam granicę na Moście Wyszehradzkim, męczę do Muszyny i na zwyczajowy Orlen i stoję w korkach w Krynicy (bo robią w końcu asfalt!!). Podjazd na Krzyżówkę wchodzi fajnie, za to dolina oczywiście pod wiatr. Trochę na silę Wawrzka, ostatnie łykanie wiatru w Szymbarku i około 18 dobijam do Gorlic.
CLIMB: max 20%
Kategoria [200-300km], sam


Dane wyjazdu:
72.90 km 0.10 km teren
03:00 h 24.30 km/h:
Maks. pr.:76.00 km/h
Temperatura:28.0
Podjazdy:963 m
Rower:Sauron(i)

Wietrzne kółka wokół jeziora

Wtorek, 6 czerwca 2017 | Komentarze 0

Gorlice-Bielanka-Łosie-Bielanka-Kunkowa-Uście-Kiczorka-Hańczowa-Uście-Klimkówka-Łosie-Ropa-Gorlice

Wieje niesamowicie mocno, tak przedburzowo, na dodatek tak samo grzeje. Jedziemy najpierw  kilka górek, potem kilka chwil nad wodą i nad bułkami i część CJMki, żeby się rozciągnąć ;)
CLIMB: max 11%
Kategoria [ 50-100km ], sam, niesam


Dane wyjazdu:
45.40 km 0.00 km teren
01:45 h 25.94 km/h:
Maks. pr.:51.60 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy:333 m
Rower:Sauron(i)

mały rozjeździk prawie w słońcu

Poniedziałek, 5 czerwca 2017 | Komentarze 0

G-Biecz-Grudna-Kunowa-Grudna-Biecz-Kobylanka-G

Prawie nie wieje, a na koniec wychodzi lekko prażące słońce. Teścik nowego asfaltu do Kunowej, z ładną stromą sekcją, niestety po ostatnich deszczach trochę zawalonego piachem i kamieniami.
CLIMB: max 18%
Kategoria [ 0-50km ], sam


Dane wyjazdu:
39.00 km 0.00 km teren
01:38 h 23.88 km/h:
Maks. pr.:49.50 km/h
Temperatura:27.5
Podjazdy:113 m
Rower:Furia

powrót do Wrocka

Niedziela, 4 czerwca 2017 | Komentarze 1

Sulistrowice-Sobótka-Tyniec Mały-Wrocław

Znów z ciężkim plecakiem (i lekko bolącym tyłkiem) i w przedburzowym upale. Ale wyprzedziłem domniemaną burzę i wpakowałem się od razu w autobus.
CLIMB: max 6%
Kategoria [ 0-50km ], sam


Dane wyjazdu:
507.50 km 0.00 km teren
18:41 h 27.16 km/h:
Maks. pr.:65.30 km/h
Temperatura:19.0
Podjazdy:6369 m
Rower:Furia

Maraton Podróżnika 2017

Sobota, 3 czerwca 2017 | Komentarze 6



Kiedy wpadłem na kilka chwil na MP w 2015r myślałem, naiwnie, że to rzeczywiście maratonowa jazda w grupach albo przemieszanych grupach. A tu paaaanie, ściganie jak na każdym ultra, przynajmniej w tak do połowy stawki. Mimo przespania zapisów dostałem się na tegoroczny z listy rezerwowej. I fajnie - pierwsza dłuższa jazda w tym roku, pierwsza długa powypadkowa i do tego w dobrym towarzystwie i po solidnych górach.
Startowałem z ostatnią grupą, chyba taką najmocniejszą. Tak przez 45 minut jadę praktycznie sam po hopkach widząc grupę gdzieś z tyłu i nie żyłując tempa. Dojeżdżają przed Żarowem i skręcają wbrew trackowi. Chwila tłumaczenia, że zmienił się niedawno, ale nieee, my  z Ryśkiem wiemy lepiej: on zna na pamięć trasę i ma w telefonie, ja mam w garminie, więc walimy przez Żarów. Po chwili wjechania w wertepy i dziury, 3-krotnym zgubieniu bidonu i powrotach, zawróceniach przy remontach załapałem czemu miałaby być trasa zmieniona...Rysiek też mnie gdzieś zgubił, zjeżdżamy się magicznie przed Strzegomem i...i zaczynamy łapać ludzi, których mijaliśmy prawie godzinę wcześniej. Super;) troszkę pracy na zmianach, potem wchodzę w tempo pod mały wiatr w górę do Wojcieszowa (gdzieś tam mijamy i straszymy werbalnie Waxia : P) i Rędzin. Mijamy kolejne grupki i pojedynczych bajkerów, w tym Wilka (którego grupa zabrała się w większości z naszymi mocarzami), i zaczyna się Rędzińska, z naprawdę mocno trzymającą końcówką (ciągle ponad 11%) i w pierwszym poważnym upale. Postanowiłem tutaj nie czekać już na Ryśka (chociaż daleko nie został) tylko pognać na dół. Fajnie, że 300tka jedzie od drugiej strony (w tym goście na poziomkach!!!), można spotkać się na trasie. Przeskakuję Kowarską, koło Sosnówki mało nie rozjeżdżam stadka dzikich kaczuszek (krzyknąłem w porę, nawet jacyś szosowcy, siedzący mi przez moment na kole, wyminęli je) i w Podgórzynie koło sklepu, gdzie miałem tankować, nabijam się na prowadzącą grupkę. Spokojne uzupełnianie bidonów i płynów i bananów i jakiegoś batonika (bo ze trzy rzeczy wypadły mi z koszyka z koksem na dziurach), pół grupy odjeżdża w górę (chyba w pośpiechu), ja na spokojnie dopijam resztki soku. Doganiam chłopaków na początku stromizny. Rzeczywiście Karkonoska daje radę: zły asfalt, nastromienie, które na końcu nie chce zejść poniżej 15%, dodatkowo upał. Na koniec jakiś szosowiec chce się ze mną ścigać, znów przegrywam, na przełęczy zasuwam się, dopijam pepsi i walę w dół. Zjazd jest nawet taki dość płynny, asfalt jest dobry, ale robi się chłodno. Na dole doganiam Gavka - chop waży około 50kg razem z rowerem więc zostawił wszystkich na górce, ale w dół, pod mocniejszy wiatr jakoś nie idzie. Chwilę gadamy, siada mi na koło i jedziemy. Garmin coś mi szaleje po 200km, nie dość, że sygnał gubi to jeszcze nie nawiguje tylko pika gdy zgubię kurs. Wyjeżdżam jakiś wiadukt zamiast skręcić w prawo przez wieś i zauważam to za późno. Informuję Gavka, i lekko zwalniam, ten zjeżdża przede mnie i nagle się zatrzymuje prosto przede mną...Łapię szlif po asfalcie na biodrach i tyłku, łapię też snejka w przednim kole (i pęka mi manetka, zauważam dopiero teraz, na szczęście mogę zmieniać biegi, chociaż regulowałem przerzutki kilka razy po drodze). Gavek jedzie dalej, a ja wymieniam i pompuję na poboczu. Po ogarnięciu prawie wszystkiego zjeżdżam na trasę i do wsi i za Vrchlabí tankuję na stacji benzynowej. A potem fajna ścieżka rowerowa i skręt na Černý Důl i fajny podjazd. Tam łapię krewniaka tomkowego, szybciej zjeżdżam na Trutnov, kilka hopek, granica i złapanie Kosmy i Gavka (i tak musiałem na nich poczekać, żeby dopytać gdzie ten bufet...pogubiłem się przez te nadprogramowe kilosy z zabłądzeń). Przejeżdżam oczywiście skręt na Adršpach, zawrotka i fajnie zlokalizowany bufet pod lasem za wsią, pod wiatą. Pochłaniam pomarańcze, pochłaniam tylko pół malutkiej porcji makaronu z gulaszem (i ogórkami:)), pochłaniam kolę, nie pochłaniam drożdżówki - ciężko idzie mi jedzenie stałych pokarmów, jak to przy zmęczeniu i lekkim odwodnieniu. Biorę banana, macham chłopakom (dojechał Gavek, Kosma i nawet Rysiek) i wyrażam szczerą nadzieję, że dojdą mnie za kilka chwil, i uderzam na kilka górek w stronę skalnego miasta. Dzwonię po drodze do Magdy, dojadam resztki żarcia z kieszonek i zjeżdżam do Kudowej. Droga Stu Zakrętów wchodzi fajnie - nie jest to wymagający podjazd, ale ciągnie się sporo. Szczęśliwie zrobili nawierzchnię na zjeździe do Radkowa i można puścić hamulce. Sklep w Wambierzycach osiągam jeszcze przed zachodem słońca, znów tankowanie i jakiś batonik, przyjemna droga rowerowa na Raszków i jakieś hopy do Polanicy. A tam, o dziwo, światełka Tomka. Jedziemy sobie razem, pogadujemy, robi się ciemno i chłodnawo (a ja dalej tylko w rękawkach, Tomek opatulony nieźle, nawet dodatkowe rękawiczki zakupił ;)), czasem ktoś na zmianę wyjdzie i już po Bystrzycy i Idzików - znów nocą (chciałbym z raz jechać tutaj za dnia) - i znów Czarna Góra (albo jak się popularniej mówi - Puchaczówka;)). Nawet nie przyspieszam, jadę na spokojnie na blacie dolną część i widzę, że Tomek zostaje.Chwilę czekam, ale progresu nie ma więc jadę dalej w tempie. Przez upadek czuję plecy i więcej niż bym chciał wstaję w pedały. Zjazd jest tragiczny - zimny, momentami piaszczysty, super zimny w dole za Sienną i znów pojawiają się dziury, które omija się zygzakiem. W Lądku trzeba pokrążyć po miasteczku, potem fajna Przeł. Lądecka, mylę się z punktem kontrolnym na granicy (zła granica! ;)) i znów zimne zjazdy. W końcu poprawna granica, ale tempo spadło, bo nie dość, że zimno, to jeszcze jakoś nie mam parcia, przed Paczkowem dobija do mnie Tomek. I tak się snujemy trochę, raz na jakiś czas dając zmianę. Na dodatek robi się pagórkowato (super!) i dziurawo, a momentami brukowano (fatalnie...już wcześniej sporo bruków zaliczyłem w Czechach). Łapię się na zjazdach na tym, że hamuję za późno niż bym chciał, chyba przez przysypianie. Czasem zawiewa cieplejszy wiatr, czasem zimniejszy, zatrzymujemy się jeszcze na jednej stacji, bo mnie przysuszyło..i łapie nas Rysiek, który w szaleńczym pościgu przeskoczył sporą różnicę czasową. Ostatnie wzniesienia za Dzierżoniowem jedziemy tak żwawiej, zaczyna już świtać...i na ostatnich (dosłownie) dziurach, niecałe 9km przed metą (dosłownie!) łapię snejka w tyle. Chłopaki nie usłyszeli mojego krzyku, żeby jechali dalej, po chwili wracają zza zakrętu szukając mnie (i nie znajdują...a stałem na poboczu :P), a ja walczę z gumą, bo mam tylko krótki wentyl, pompka nie wchodzi dobrze w przedłużkę, dobijam jakieś 2atm. Jadę ostrożnie po dziurach, ostrożnie na podjeździe pod Tąpadła, ostrożnie na, zazwyczaj, dość szybkim zjeździe i dobijam do mety, po trochę ponad 20h (chyba 20h03min).
Mało przerw jak na mnie, o dziwo.
Tak coś czułem przed startem, że to będzie pierwszy od dawna wyjazd z przygodami awaryjnymi.
Chyba zająłem 3. miejsce...ale dalej ze mną jest ten sam problem, że parcie 'na wynik' kończy mi się po pewnym czasie i brakuje imperatywu jakiegoś takiego wyścigowego. Bo można by pocisnąć wcześniej na hopkach i poatakować na górkach żeby zgubić lub zmęczyć grupę, a mi się włączyła turystyka. Ale to raczej in plus ;)
Spoko spalonej skóry, czuję stłuczenia biodra i odwodniłem się trochę, ale...wygląda na to, że powoli wracam do formy przedwypadkowej.
CLIMB: max 21% (nie pokazało mi tych mitycznych 23-25%)