Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi WuJekG z miasteczka Kraków/Gorlice. Mam przejechane 257162.93 kilometrów w tym 3902.02 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.97 km/h.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl




Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy WuJekG.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
57.50 km 0.00 km teren
02:01 h 28.51 km/h:
Maks. pr.:78.00 km/h
Temperatura:27.0
Podjazdy:1500 m

Tour de Pologne dla Amatorów 2011

Piątek, 5 sierpnia 2011 | Komentarze 1

Już w zeszłym roku, gdy ruszała pierwsza edycja TdPA, chcieliśmy pojechać tam z Arkiem. Niestety - złożenie obowiązków i innych wyjazdów spowodowało, że pozostaliśmy przy corocznym kibicowaniu z siodełka na trasie TdP.
Tegoroczny start zawdzięczam mojemu bratu, który wygrał dla mnie start z sektora VIPów banku BGŻ w konkursie Ligi MTB. Za co z tego miejsca i głębi serca pragnę podziękować jemu i organizatorom :))
Nie dostałem obiecanej bankowej koszulki podczas rejestracji (może i dobrze, bo jechałem w klubowej), ale z numerkiem 49 wpycham się w sektor I czyli VIPowski. Chwilę później okazuje się, że wiele więcej osób chce być w tym sektorze niż jest to przewidziane, zaczyna się przeskakiwanie z rowerami przez barierki i ogólna nerwówka. No bo jak to rozegrać? Część osób przekonana jest, że kto pierwszy dojeżdża ten wygrywa, więc jest parcie do przodu. Potem, po informacji o regułach (indywidualny czas) co cwańszy wyszukują sobie lepsze grupki w dalszych sektorach. Tak jest - wyścig amatorów ale ogolone nogi, slang, kosmiczne rowery wskazują na to, że towarzystwo jest co najmniej (jak pisze kol. Virenque) "półpro". Będzie ciekawie. Przed jazdą starszy gość przede mną mówi, żebym trzymał się o koło od niego, żeby było bezpiecznie. Przytaknąłem ale pomyślałem o niedorzeczności tej prośby...
Już w sektorze rozpoznaję kilka twarzy - za mną stoi Krzysiek Szary z Bikeholików (łatwo go zauważyć :)), dwie osoby z lewej Tony Rominger. Peletonik ciągnie się dłuuugo dłuuugo, startuje ponad 900 osób.

Wspólne odliczanie do startu i jedziemy. Start pod górkę, nie wszyscy dają radę, w szczególności VIPy, którzy blokują pół drogi. Jako człowiek spokojny ciągnę się i ciągnę za różnymi maruderami i na górze widzę stratę do czołówki, która już pomknęła na zjazd. Próbuję docisnąć, wymijam kolejnych zawodników, pięknie stożkowane koła wymijają też mnie. (Do końca nie jestem pewien ale chyba mijałem też Joasię Jabłczyńską...). Na końcu próbujemy jechać ze starszym gościem z BBC Czaja, trochę się na mnie wiezie, trochę pracuje, nie udaje nam się dogonić peletonu i co gorsza - nie zauważamy skrętu na Suche i Ząb mało nie wpadając w auta. Mała strata czasowa, przegania nas Krzysiek.
Zaczyna się podjazd pod Ząb. Od razu jest ostro, nie szaleję, oszczędzam się, bo to nie koniec na dziś. Po wejściu w rytm zaczynam wyprzedzać 'rywali'. Już pomyślałem, że dobrze idzie gdy obok mnie przemyka pociąg ciągnięty przez Krzyśka Lewandowskiego, jadącego typowym wysokokadencyjnym młynkiem, za który zawsze go podziwiam. Łapię się na chwilę, wymieniamy z Krisem uwagi odnośnie tempa Sainta i strzelam dalej się oszczędzając. Chyba niepotrzebnie. Zmęczony podjazd i zjazdy. I tu wychodzi mój brak doświadczenia, bo za bardzo uważam na zakrętach, przez co tracę kontakt z grupką (blokuje mnie też zawodnik w koszulce CCC na końcu grupki). Próbuję gonić na płaskim ale wiadomo jak się to mogło skończyć - wchłonięciem przez kolejny peletonik.
Kolejny podjazd pod Czerwienne i już widzę te sam twarze i koszulki. Od czasu do czasu współpracuję z kolarzem w stroju Caisse d'Epargne. Widzę też dramaty - urwany łańcuch podczas mocnego naciśnięcia na pedał, na szczęście koło mnie kraks nie było. O czasu do czasu ciągnę grupę na podjeździe, spełniam jak zwykle rolę dociągającego na płaskich i zjazdach (bo nikt nie garnie się do prowadzenia...), na dalszych podjazdach jadę nierówno i często uciekam towarzyszom aby potem na nich zaczekać. Na górze łapię wodę prawie od samego Czesława Langa - super się czujesz gdy dopinguje Cię sam dyrektor TdP. Polewam kark i plecy wodą, piję niewiele i walę w stronę zjazdów. I znów jadę pierwszy. Dodatkowo pilotując grupkę i pokazując skręty. Na pierwszym ostrym zakręcie (90stopni w prawo) mało nie wbijam się w płotek ale szybko nadrabiam. Zjazdy są z typu "nie ma sensu hamować, bo to i tak nic nie da", miejscami ponad 20% nachylenia, wszystko odbywa się ostrożnie, ale patrząc na mój mxs znów tak wolno nie było.
Gliczarów Dolny i grupka lekko zwalnia. Pogadanki, wymiany uwag odnośnie przełożeń (jeden zawodnik jedzie na 39/23, i ani razu nie zsiadł!!!), jakiś żelek z kieszonki mocno zapity Nałęczowianką i już w oddali widzimy pierwszy podjazd. Wybijam się trochę w przód, taki głupi zwyczaj, z daleka widzę, że chłopy już prowadzą rowery. Ścianka wygląda monumentalnie-a wszystko w słońcu. Przepycham powoli mocno dysząc, wypłaszczenie i kilkaset metrów oddechu. Wstaję na pedały, rozluźniam mięśnie i widzę drugą ścianę (23%). Znów przepycham. Jadę na siedząco, próbuję chwilę stanąć na pedały ale daję sobie spokój - jeżeli się zatrzymam to już nie wystartuję. Przez chwilę przez głowę przebiega myśl - "a może sobie poprowadzę"... na szczęście na duchu podnosi mnie doping Arka, który podając mi bidon informuje mnie, że jadę w czołówce :)) Kibic na poboczu mówi nam, że do pierwszych mamy około 15,5 minuty straty. Nieważne, ważne, żeby ukończyć. Na górze znów kibicuje Pan Czesław, miłe Panie z biura zawodów popychają zawodników, ja się nie daję i uciekam Pani stając na pedałach.
Premia górska i zjazdy. Strome, a asfalt nie najlepszy. Jakoś mnie to nie zraża i znów pruję w dół odczepiając moich kompanów z podjazdów. Trasa jest tu super zabezpieczona - materacyki, obstawa, może wykrzykniki i strzałki na asfalcie mógłby być trochę wyraźniejsze. Wjeżdżam w dobrym tempie na główną do Bukowiny, znów ciągnę grupę na płaskim i lekko opadam z sił na podjeździe. Początek męczę, dużo piję, zaczynam odżywać bliżej kościoła w Bukowinie. Doczepia się do mnie starszy zawodnik z ekipy CCC, siedzi mi perfidnie na kole. Do mety już tylko kilometr. Około 250 m przed kreską wrzucam blat z przodu, zwiększam tył i atakuję. Zostawiam towarzysza w tyle i prawie na kresce przeganiam gościa będącego około 100m przede mną.
Na mecie dostaję medal, zjeżdżam pod hotel na bardzo smaczny makaron z serem, brokułami i szpinakiem. Spotykam Virenque'a, podekscytowani omawiamy trasę i poczynania na niej, gadam też z Krzyśkiem, obydwaj są zadowoleni ze startu. Potem spotykam też Michała, także zadowolonego.
Po kilku chwilach dostaję smsa z wynikiem - 151 miejsce w open, 42 w kategorii (M2), z czasem 2:00:46. Przewyższenia każdemu wyszły inaczej: od 1200m do prawie 1750 metrów, trzeba przyjąć chyba wartość pośrednią. Wiele liczników pokazało powyżej 57 kilometrów.
start TdPA © wojtekjg

Kr1s1983 walczy z podjazdem, przeciwnikami i samym sobą... © wojtekjg

Masakruje mnie podjazd w Gliczarowie © wojtekjg


Jestem dość zadowolony z wyniku, bo jest całkiem niezły jak na to, że od dwóch tygodni nie wysypiam się przez ból zęba, a dzień wcześniej przejechałem 180km. Po raz kolejny widzę jakie elementy jazdy muszę dopracować.

Organizacja i atmosfera - SUPER. (Może oprócz zwyczajowej nerwowości w peletonie na początku i podczas jazdy wspólnej). Zabezpieczenie trasy, jedzenie - na światowym poziomie. Impreza jak najbardziej do polecenia, z pewnością pojawimy się z Arkiem (tym razem w roli zawodnika) za rok.

ps. spaliłem 7,8g tłuszczyku.
#


Komentarze
Virenque
| 18:25 poniedziałek, 8 sierpnia 2011 | linkuj Gratulacje !! Fajna relacja i super wyścig, miło było poznać :)
pozdrawiam
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!