Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi WuJekG z miasteczka Kraków/Gorlice. Mam przejechane 269999.93 kilometrów w tym 4446.62 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.90 km/h.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl




Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy WuJekG.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

niesam

Dystans całkowity:35768.34 km (w terenie 545.40 km; 1.52%)
Czas w ruchu:1291:38
Średnia prędkość:27.56 km/h
Maksymalna prędkość:91.33 km/h
Suma podjazdów:434251 m
Maks. tętno maksymalne:164 (85 %)
Maks. tętno średnie:118 (61 %)
Suma kalorii:1360 kcal
Liczba aktywności:460
Średnio na aktywność:77.76 km i 2h 50m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
95.40 km 0.50 km teren
04:45 h 20.08 km/h:
Maks. pr.:50.20 km/h
Temperatura:13.0
Podjazdy:1158 m

Przedbieszczady: pod wiatr i deszcz

Sobota, 17 czerwca 2017 | Komentarze 1

Rabe-Baligród-Mchawa-Kalnica-Czaszyn-Szczawne-Bukowsko-Sieniawa-Rymanów-Iwonicz-Rogi-Dukla

Nad ranem zaczyna padać, super mocno, co opóźnia wyjazd do prawie 11tej. Nie wiem po czym to idzie, ale: jedziemy na północ - pod wiatr, skręcamy na południe - pod wiatr. Na szczęście przejaśnia się nad Kalnicą. Zaczyna znów lać nad Kulasznem. I zaczyna infernalnie wiać w twarz. Akurat na hopkach wzdłuż Bukowicy. Tragedia. Zatrzymujemy się jeszcze na hot-doga z rogalikiem w Rymanowie i napieramy (dalej pod wiatr) do Dukli. Idzie opornie, ale udaje się zdążyć przed szarówką.
CLIMB: max 16%
Mokre zjazdy na Lesko
Mokre zjazdy na Lesko © wojtekjg
Łąki już mocno letnie
Łąki już mocno letnie © wojtekjg
Podjazd nad Czaszyn w słoneczku
Podjazd nad Czaszyn w słoneczku © wojtekjg
Końcówka na przełęcz nad Kulasznem
Końcówka na przełęcz nad Kulasznem © wojtekjg
Szczawne w dole
Szczawne w dole © wojtekjg
Kulaszne i zjazd koło cerkwi
Kulaszne i zjazd koło cerkwi © wojtekjg
Szczawne z przystanku koło dworca kolejowego
Szczawne z przystanku koło dworca kolejowego © wojtekjg

Bociania stołówka
Bociania stołówka © wojtekjg
Pofałdowania Pasma Bukowicy
Pofałdowania Pasma Bukowicy © wojtekjg
Zapora w Sieniawie
Zapora w Sieniawie © wojtekjg
Maki pod Wzgórzami Rymanowskimi
Maki pod Wzgórzami Rymanowskimi © wojtekjg
Ostatni poważny podjazd Rogi-Równe
Ostatni poważny podjazd Rogi-Równe © wojtekjg
Na pożegnanie Cergowa się chowa
Na pożegnanie Cergowa się chowa © wojtekjg
Kategoria [ 50-100km ], niesam


Dane wyjazdu:
91.40 km 20.00 km teren
04:47 h 19.11 km/h:
Maks. pr.:59.40 km/h
Temperatura:18.5
Podjazdy:1302 m

Przedbieszczady: dzień szutrowy i kaszanka

Piątek, 16 czerwca 2017 | Komentarze 2

Jasiel-Moszczaniec-Komańcza-Wola Michowa-Solinka-Roztoki Górne-Liszna-Cisna-Jabłonki-Bystre-Rabe

Rano słońce i mocny wiatr. A potem do końca jazdy straszy kapuśniaczkiem lub lekko kropi. Ale jedzie się przyjemnie. Nawet po szutrach (które luzują mi jedną szprychę z tyłu i wymuszają otwarcie i nieużywanie hamulca). Rezygnujemy z wiaty w Roztokach Górnych (po fajnym zjeździe z przełęczy Pryslipce) i wbijamy się prosto w tłumy festiwalu rzeźnickiego w Cisnej. Podjazd nad Habkowce idzie szybko, zjazdy tak samo i zatrzymujemy się w Rabem w nowej wiacie turystycznej. Takiej z grillem. I grillujemy i gotujemy różne rzeczy. A po nas wpada większa impreza, a zaraz po niej ulewa z burzą. Impreza zwija się przed 22gą, nam zostawiają kupę kaszanek (ble!) i kiełbas (też trochę ble...), a my spędzamy noc przed ciepłym grillem (Magda uparcie dosypuje do niego paliwa co jakiś czas).
CLIMB: max 13%
Pakowanie z rana na biwaku
Pakowanie z rana na biwaku © wojtekjg
Dopijanie śniadania
Dopijanie śniadania © wojtekjg
Szutry w stronę zakłądu karnego w Moszczańcu
Szutry w stronę zakłądu karnego w Moszczańcu © wojtekjg
Wjazd w Bieszczady
Wjazd w Bieszczady © wojtekjg

Pociąg w Bieszczady
Pociąg w Bieszczady © wojtekjg
Rzut oka na Wysokie Bieszczady
Rzut oka na Wysokie Bieszczady © wojtekjg
Zjazd z Przysłopu
Zjazd z Przysłopu © wojtekjg
Kolejne szutry,w stronę Roztoki Górnej
Kolejne szutry,w stronę Roztoki Górnej © wojtekjg
Zjazd z przeł.Pryslipce
Zjazd z przeł.Pryslipce © wojtekjg
Bobrowe tamy
Bobrowe tamy © wojtekjg
Podjazd w stronę Jabłońskiej Góry
Podjazd w stronę Jabłońskiej Góry © wojtekjg
Końcówka podjazdu na przełęcz
Końcówka podjazdu na przełęcz © wojtekjg
Zjaaaaazdy do Baligrodu
Zjaaaaazdy do Baligrodu © wojtekjg
Wypakowywanie kolacji
Wypakowywanie kolacji © wojtekjg
Jedliście kiedyś fit-pasztet?
Jedliście kiedyś fit-pasztet? © wojtekjg

Kategoria [ 50-100km ], niesam


Dane wyjazdu:
32.30 km 8.00 km teren
01:51 h 17.46 km/h:
Maks. pr.:48.20 km/h
Temperatura:9.0
Podjazdy:439 m

Przedbieszczady: nocą na łąki i w las

Czwartek, 15 czerwca 2017 | Komentarze 2

Dukla-Tylawa-Wola Niżna-Wola Wyżna-pole biwakowe pod Jasielem

Dobijamy dość późno do Dukli, szybki przepak i chwilę przed 20tą uderzamy na południe. Wiaterek nie pomaga, w dolinach robi się chłodno. Noc zastaje nas na dobre na szutrach w stronę Źródeł Jasiołki. Okazuje się, że oprócz nas na pomysł z polem biwakowym pod Kanasiówką wpadło kilkanaście osób (grupa przyrodników, jakieś rodziny, pojedynczy bajkerzy).
Nieudane grillowanie szaszłyków, reszta kolacji i okupujemy wolną trójkątną chatkę, w której noc jest wyjątkowo ciepła.
CLIMB: max 11%
Cergowa wita tuż przed zachodem słońca
Cergowa wita tuż przed zachodem słońca © wojtekjg
Kategoria [ 0-50km ], niesam


Dane wyjazdu:
33.90 km 0.00 km teren
01:14 h 27.49 km/h:
Maks. pr.:66.10 km/h
Temperatura:18.0
Podjazdy:306 m
Rower:Furia

CPGR z grupką

Środa, 14 czerwca 2017 | Komentarze 0

Gorlice-Męcina-Wapienne-Lipinki-Kobylanka-Gorlice

5osobową grupką spod Ostrego, z dwoma lub trzema przepałami.
CLIMB: max 10%
Kategoria niesam, [ 0-50km ]


Dane wyjazdu:
69.60 km 0.00 km teren
02:02 h 34.23 km/h:
Maks. pr.:76.90 km/h
Temperatura:18.5
Podjazdy:628 m
Rower:Furia

Popołudniowe przepalenie

Wtorek, 13 czerwca 2017 | Komentarze 0

Gorlice-Ropa-Uście-Gładyszów-Magura-Gorlice

Super mocny wiatr, trochę słońca i Bogdan na kole.
CLIMB: max 11%
Kategoria sam, niesam, [ 50-100km ]


Dane wyjazdu:
41.20 km 0.00 km teren
01:21 h 30.52 km/h:
Maks. pr.:65.70 km/h
Temperatura:21.0
Podjazdy:336 m
Rower:Furia

podwieczorek z Podkarpaciem

Poniedziałek, 12 czerwca 2017 | Komentarze 0

Gorlice-Rozbój-Kobylanka-Wójtowa-Harklowa-Kunowa-Grudna Kępska-Biecz-Gorlice

Kawałek z Sebą, kawałek sam. Trochę mokrawo po deszczyku, ale ciepło, nawet lekko parnie. Miliony kotów, psów i kaczek na ulicach.
CLIMB: max 10%
Kategoria [ 0-50km ], niesam, sam


Dane wyjazdu:
72.90 km 0.10 km teren
03:00 h 24.30 km/h:
Maks. pr.:76.00 km/h
Temperatura:28.0
Podjazdy:963 m
Rower:Sauron(i)

Wietrzne kółka wokół jeziora

Wtorek, 6 czerwca 2017 | Komentarze 0

Gorlice-Bielanka-Łosie-Bielanka-Kunkowa-Uście-Kiczorka-Hańczowa-Uście-Klimkówka-Łosie-Ropa-Gorlice

Wieje niesamowicie mocno, tak przedburzowo, na dodatek tak samo grzeje. Jedziemy najpierw  kilka górek, potem kilka chwil nad wodą i nad bułkami i część CJMki, żeby się rozciągnąć ;)
CLIMB: max 11%
Kategoria [ 50-100km ], sam, niesam


Dane wyjazdu:
507.50 km 0.00 km teren
18:41 h 27.16 km/h:
Maks. pr.:65.30 km/h
Temperatura:19.0
Podjazdy:6369 m
Rower:Furia

Maraton Podróżnika 2017

Sobota, 3 czerwca 2017 | Komentarze 6



Kiedy wpadłem na kilka chwil na MP w 2015r myślałem, naiwnie, że to rzeczywiście maratonowa jazda w grupach albo przemieszanych grupach. A tu paaaanie, ściganie jak na każdym ultra, przynajmniej w tak do połowy stawki. Mimo przespania zapisów dostałem się na tegoroczny z listy rezerwowej. I fajnie - pierwsza dłuższa jazda w tym roku, pierwsza długa powypadkowa i do tego w dobrym towarzystwie i po solidnych górach.
Startowałem z ostatnią grupą, chyba taką najmocniejszą. Tak przez 45 minut jadę praktycznie sam po hopkach widząc grupę gdzieś z tyłu i nie żyłując tempa. Dojeżdżają przed Żarowem i skręcają wbrew trackowi. Chwila tłumaczenia, że zmienił się niedawno, ale nieee, my  z Ryśkiem wiemy lepiej: on zna na pamięć trasę i ma w telefonie, ja mam w garminie, więc walimy przez Żarów. Po chwili wjechania w wertepy i dziury, 3-krotnym zgubieniu bidonu i powrotach, zawróceniach przy remontach załapałem czemu miałaby być trasa zmieniona...Rysiek też mnie gdzieś zgubił, zjeżdżamy się magicznie przed Strzegomem i...i zaczynamy łapać ludzi, których mijaliśmy prawie godzinę wcześniej. Super;) troszkę pracy na zmianach, potem wchodzę w tempo pod mały wiatr w górę do Wojcieszowa (gdzieś tam mijamy i straszymy werbalnie Waxia : P) i Rędzin. Mijamy kolejne grupki i pojedynczych bajkerów, w tym Wilka (którego grupa zabrała się w większości z naszymi mocarzami), i zaczyna się Rędzińska, z naprawdę mocno trzymającą końcówką (ciągle ponad 11%) i w pierwszym poważnym upale. Postanowiłem tutaj nie czekać już na Ryśka (chociaż daleko nie został) tylko pognać na dół. Fajnie, że 300tka jedzie od drugiej strony (w tym goście na poziomkach!!!), można spotkać się na trasie. Przeskakuję Kowarską, koło Sosnówki mało nie rozjeżdżam stadka dzikich kaczuszek (krzyknąłem w porę, nawet jacyś szosowcy, siedzący mi przez moment na kole, wyminęli je) i w Podgórzynie koło sklepu, gdzie miałem tankować, nabijam się na prowadzącą grupkę. Spokojne uzupełnianie bidonów i płynów i bananów i jakiegoś batonika (bo ze trzy rzeczy wypadły mi z koszyka z koksem na dziurach), pół grupy odjeżdża w górę (chyba w pośpiechu), ja na spokojnie dopijam resztki soku. Doganiam chłopaków na początku stromizny. Rzeczywiście Karkonoska daje radę: zły asfalt, nastromienie, które na końcu nie chce zejść poniżej 15%, dodatkowo upał. Na koniec jakiś szosowiec chce się ze mną ścigać, znów przegrywam, na przełęczy zasuwam się, dopijam pepsi i walę w dół. Zjazd jest nawet taki dość płynny, asfalt jest dobry, ale robi się chłodno. Na dole doganiam Gavka - chop waży około 50kg razem z rowerem więc zostawił wszystkich na górce, ale w dół, pod mocniejszy wiatr jakoś nie idzie. Chwilę gadamy, siada mi na koło i jedziemy. Garmin coś mi szaleje po 200km, nie dość, że sygnał gubi to jeszcze nie nawiguje tylko pika gdy zgubię kurs. Wyjeżdżam jakiś wiadukt zamiast skręcić w prawo przez wieś i zauważam to za późno. Informuję Gavka, i lekko zwalniam, ten zjeżdża przede mnie i nagle się zatrzymuje prosto przede mną...Łapię szlif po asfalcie na biodrach i tyłku, łapię też snejka w przednim kole (i pęka mi manetka, zauważam dopiero teraz, na szczęście mogę zmieniać biegi, chociaż regulowałem przerzutki kilka razy po drodze). Gavek jedzie dalej, a ja wymieniam i pompuję na poboczu. Po ogarnięciu prawie wszystkiego zjeżdżam na trasę i do wsi i za Vrchlabí tankuję na stacji benzynowej. A potem fajna ścieżka rowerowa i skręt na Černý Důl i fajny podjazd. Tam łapię krewniaka tomkowego, szybciej zjeżdżam na Trutnov, kilka hopek, granica i złapanie Kosmy i Gavka (i tak musiałem na nich poczekać, żeby dopytać gdzie ten bufet...pogubiłem się przez te nadprogramowe kilosy z zabłądzeń). Przejeżdżam oczywiście skręt na Adršpach, zawrotka i fajnie zlokalizowany bufet pod lasem za wsią, pod wiatą. Pochłaniam pomarańcze, pochłaniam tylko pół malutkiej porcji makaronu z gulaszem (i ogórkami:)), pochłaniam kolę, nie pochłaniam drożdżówki - ciężko idzie mi jedzenie stałych pokarmów, jak to przy zmęczeniu i lekkim odwodnieniu. Biorę banana, macham chłopakom (dojechał Gavek, Kosma i nawet Rysiek) i wyrażam szczerą nadzieję, że dojdą mnie za kilka chwil, i uderzam na kilka górek w stronę skalnego miasta. Dzwonię po drodze do Magdy, dojadam resztki żarcia z kieszonek i zjeżdżam do Kudowej. Droga Stu Zakrętów wchodzi fajnie - nie jest to wymagający podjazd, ale ciągnie się sporo. Szczęśliwie zrobili nawierzchnię na zjeździe do Radkowa i można puścić hamulce. Sklep w Wambierzycach osiągam jeszcze przed zachodem słońca, znów tankowanie i jakiś batonik, przyjemna droga rowerowa na Raszków i jakieś hopy do Polanicy. A tam, o dziwo, światełka Tomka. Jedziemy sobie razem, pogadujemy, robi się ciemno i chłodnawo (a ja dalej tylko w rękawkach, Tomek opatulony nieźle, nawet dodatkowe rękawiczki zakupił ;)), czasem ktoś na zmianę wyjdzie i już po Bystrzycy i Idzików - znów nocą (chciałbym z raz jechać tutaj za dnia) - i znów Czarna Góra (albo jak się popularniej mówi - Puchaczówka;)). Nawet nie przyspieszam, jadę na spokojnie na blacie dolną część i widzę, że Tomek zostaje.Chwilę czekam, ale progresu nie ma więc jadę dalej w tempie. Przez upadek czuję plecy i więcej niż bym chciał wstaję w pedały. Zjazd jest tragiczny - zimny, momentami piaszczysty, super zimny w dole za Sienną i znów pojawiają się dziury, które omija się zygzakiem. W Lądku trzeba pokrążyć po miasteczku, potem fajna Przeł. Lądecka, mylę się z punktem kontrolnym na granicy (zła granica! ;)) i znów zimne zjazdy. W końcu poprawna granica, ale tempo spadło, bo nie dość, że zimno, to jeszcze jakoś nie mam parcia, przed Paczkowem dobija do mnie Tomek. I tak się snujemy trochę, raz na jakiś czas dając zmianę. Na dodatek robi się pagórkowato (super!) i dziurawo, a momentami brukowano (fatalnie...już wcześniej sporo bruków zaliczyłem w Czechach). Łapię się na zjazdach na tym, że hamuję za późno niż bym chciał, chyba przez przysypianie. Czasem zawiewa cieplejszy wiatr, czasem zimniejszy, zatrzymujemy się jeszcze na jednej stacji, bo mnie przysuszyło..i łapie nas Rysiek, który w szaleńczym pościgu przeskoczył sporą różnicę czasową. Ostatnie wzniesienia za Dzierżoniowem jedziemy tak żwawiej, zaczyna już świtać...i na ostatnich (dosłownie) dziurach, niecałe 9km przed metą (dosłownie!) łapię snejka w tyle. Chłopaki nie usłyszeli mojego krzyku, żeby jechali dalej, po chwili wracają zza zakrętu szukając mnie (i nie znajdują...a stałem na poboczu :P), a ja walczę z gumą, bo mam tylko krótki wentyl, pompka nie wchodzi dobrze w przedłużkę, dobijam jakieś 2atm. Jadę ostrożnie po dziurach, ostrożnie na podjeździe pod Tąpadła, ostrożnie na, zazwyczaj, dość szybkim zjeździe i dobijam do mety, po trochę ponad 20h (chyba 20h03min).
Mało przerw jak na mnie, o dziwo.
Tak coś czułem przed startem, że to będzie pierwszy od dawna wyjazd z przygodami awaryjnymi.
Chyba zająłem 3. miejsce...ale dalej ze mną jest ten sam problem, że parcie 'na wynik' kończy mi się po pewnym czasie i brakuje imperatywu jakiegoś takiego wyścigowego. Bo można by pocisnąć wcześniej na hopkach i poatakować na górkach żeby zgubić lub zmęczyć grupę, a mi się włączyła turystyka. Ale to raczej in plus ;)
Spoko spalonej skóry, czuję stłuczenia biodra i odwodniłem się trochę, ale...wygląda na to, że powoli wracam do formy przedwypadkowej.
CLIMB: max 21% (nie pokazało mi tych mitycznych 23-25%)


Dane wyjazdu:
60.00 km 0.00 km teren
02:17 h 26.28 km/h:
Maks. pr.:53.90 km/h
Temperatura:25.0
Podjazdy:455 m
Rower:Furia

niestety trzeba dojechać z plecakiem

Piątek, 2 czerwca 2017 | Komentarze 0

Wrocław-Chrzanów-Reków-Świątniki-Sulistrowice-Sobótka-Sulistrowice

Podróż od pociągu do pola biwakowego, częściowo w towarzystwie. I mały rekon początku trasy maratonu.
CLIMB: max 7%
Kategoria [ 50-100km ], niesam, sam


Dane wyjazdu:
55.80 km 0.00 km teren
02:00 h 27.90 km/h:
Maks. pr.:73.30 km/h
Temperatura:24.0
Podjazdy:832 m
Rower:Furia

okołopołudniowe przepalanie gardła

Czwartek, 1 czerwca 2017 | Komentarze 0

Gorlice-Ropa-Jaśkowa-Florynka-Wawrzka-Łosie-Bielanka do góry-Szymabrk-Gorlice

Gdy już doganiam Sebę (tzn...poczekał na mnie:)) na Brunarach (tutaj to dopiero są remonty, z milionem kamyczków lepiących się do opon!) walczymy na spokojnie z wiatrem na Wawrzce i Bielance (przyciskając tylko na końcówkach) i masakrujemy się na koniec na wjeździe do Gorlic.
CLIMB: max 12%
Kategoria [ 50-100km ], niesam, sam