Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi WuJekG z miasteczka Kraków/Gorlice. Mam przejechane 268736.63 kilometrów w tym 4388.42 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.91 km/h.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl




Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy WuJekG.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

ściganie

Dystans całkowity:25398.28 km (w terenie 248.50 km; 0.98%)
Czas w ruchu:896:22
Średnia prędkość:28.29 km/h
Maksymalna prędkość:86.20 km/h
Suma podjazdów:240261 m
Maks. tętno maksymalne:192 (100 %)
Maks. tętno średnie:170 (88 %)
Suma kalorii:27804 kcal
Liczba aktywności:140
Średnio na aktywność:181.42 km i 6h 26m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
41.80 km 0.00 km teren
00:58 h 43.24 km/h:
Maks. pr.:56.60 km/h
Temperatura:19.0
Podjazdy:107 m
Rower:Sauron(i)

Jak nie robić bezpiecznych zawodów - IV Kryterium Gorlickie

Sobota, 3 października 2020 | Komentarze 0


Obiecywałem sobie i wygrażałem się publicznie, że więcej moja obita w bloki stopa nie postanie na starcie gorlickiego Kryterium. Ale zdarzyło się, że z rozpędu ogoliłem segment, który zapewnił mi wejściówkę gratis, pomyślałem więc: "A może organizatorzy jednak wzięli pod uwagę różne głosy i stworzyli tym razem bezpieczną trasę?"

Nic z tego.

Na 11go Listopada pachołki ułożone były tym razem przez środek CAŁEJ ulicy, a organizator oczekiwał, że będziemy jechali tylko lewą jej stroną (trochę głupie posunięcie, nie biorące pod uwagę możliwego wyjazdu straży pożarnej, co OCZYWIŚCIE SIĘ ZDARZYŁO!). Oczywiście zaczęło się lawirowanie między pachołkami, które zaczęły odbijać się między kolarzami. Sam zaliczyłem dwa z nich, szczęśliwie pozostając na kołach. Na linii mety natomiast, odpowiedzialny za pomiar czasu postanowił zrobić próg zwalniający (zabezpieczający kabel), co oznaczało, że przy każdym okrążeniu, grupa pędząca ponad 50km/h musiała przeskakiwać (dosłownie) tę przeszkodę. Na dokładkę do tego wszystkiego, Organizatorzy chcąc zadowolić wszystkich turystów rowerowych, zrobili z kryterium rajd - zawodnicy dublowani nie byli ściągani z trasy, ale dodatkowo zwyczajnie przeszkadzali czołowej grupie podczas ich wyprzedzania. Trochę nie jest to dziwne, bo gdzie mieliby zjechać, gdy dostępny był tylko jeden pas jezdni?

Gdy w tegorocznym Tour de Pologne wydarzył się tragiczny wypadek na sprinterskim etapie do Katowic, media i domorośli eksperci zaczęli odruchowo oskarżać o jego spowodowanie kolarzy, którzy - wykonując w końcu swój zawód - agresywnie, nawet zbyt agresywnie, podeszli do kwestii końcowego sprintu. Osoby, które rzeczywiście rozumieją co w kolarstwie cyka i które mają za kołnierzem poważną ilość startów, głośno wypowiedziały się o rzeczywistych problemach tego finiszu. Problemach, o których głośno się mówiło, a które organizator zwyczajnie olewał, najwyraźniej z nadzieją, że jakoś to będzie i w przeświadczeniu, że show jest ważniejszy niż bezpieczeństwo.

Te same kwestie dotyczą Organizatorów gorlickiego Kryterium
.

Wszystko jest w najfajniejszym porządku, dopóki komuś nie stanie się poważna krzywda. Dopiero wtedy, odpukać w niemalowane, przyjdzie otrzeźwienie, na które będzie za późno.

Błędy te wynikają z kilku rzeczy:
- brak wśród organizatorów osób, które rozumieją na czym polega kompetytywne kolarstwo i potrafią przełożyć to w organizowany produkt;
- brak zwyczajnego doświadczenia wyścigowego - bo jak inaczej wytłumaczyć próg zwalniający na kresce mety?;
- brak wyobraźni - stawianie pachołków pośrodku jezdni i oczekiwanie, że będzie jechało się gęsiego zaraz po szybkim skręcie (warto zaznaczyć, że dopiero po interwencji zawodnika, zdjęto pachołki po wyjściu z jednego z rond)... edit: nie można pominąć także policji, upierającej się, jak się dowiedziałem, przy głupim i zagrażającym zdrowiu (czy nawet życiu) ustawieniu elementów trasy.

I jasne, że można zwalić przewracające się barierki i taśmy zabezpieczające wkręcające się w napędy i powodujące kraksy, na warunki pogodowe. Ale dobry organizator na takie rzeczy powinien przynajmniej reagować. Nie można oczekiwać od zawodników jeżdżenia w kółko gęsiego na zawodach z "kryterium" w nazwie. A obowiązkiem organizatora jest zapewnienie bezpiecznej, umożliwiającej zdrową rywalizację, trasy.

A tego znów tutaj zabrakło.




Dane wyjazdu:
502.00 km 0.00 km teren
17:30 h 28.69 km/h:
Maks. pr.:72.90 km/h
Temperatura:13.0
Podjazdy:5857 m
Rower:Furia

każdy niewycof jest jak zwycięstwo - Tour de Silesia

Sobota, 19 września 2020 | Komentarze 0

Godów-Petrovice-Kończyce Wielkie-Kisielów-Goleszów-Ustroń-Górki Wielkie-Świętoszówka-Bielsko Biała-Buczkowice-Szczyrk-Biały Krzyż-Kubalonka-Istebna-Koniaków-Szare-Milówka-Węgierska Górka-Bystra-Trzebinia-Żywiec-Kocierz-Przełęcz Kocierska-Andrychów-Gierałtowice-Piotrowice-Zator-Olszyny-Wygiełzów-Bolęcin-Rudno-Tenczynek-Krzeszowice-Miękinia-Lgota-Olkusz-Klucze-Ogrodzieniec-Łazy-Chruszczobród-Podwarpie-Twardowice-Rogoźnik-Radzionków-Tarnowskie Góry-Kamieniec-Księży Las-Toszek-Jaryszów-Zimna Wódka-Dolna-Wysoka-Annaberg-Żyrowa-Koźle-Kuźnia Raciborska-Racibórz-Rogów-Czyżowice-Gorzyce-Godów

Wstałem rześki jak Kapitan Żbik.
Kręciłem się na trzeszczącej macie już 3h przed budzkiem, a po pianiu budzikowego koguta zacząłem mentalnie przygotowywać się na radosny poranek z poranną mgłą i porannym, wrześniowym chłodem. Trza było spać trochę dłużej, bo po zrzuceniu bagażu i przepaku, pojechaniu po picie i drożdżówkę, siedziałem z herbatą i jagodzianką jeszcze prawie 40 minut na chłodzie, w krótkich spodenkach, z gołymi ale ładnie opalonymi nogami.
Start o 8.25 bodajże, jako ostatnia, dość mocna grupa. Paweł Miłkowski pocisnął od razu na głównej drodze w mgłę, a ja stwierdziłem, że chyba jedziemy o drugie miejsce w Solo. Złapał mnie jakiś marazm i niechęć do szybkości. Inaczej chyba pomyślał Paweł Sojecki, który ruszył za Miłkowskim. Zrobiło to tyle, że oddzielił mnie od Miłkowskiego, ale nie mógł go dogonić. Po kilku kilosach nastąpiło tasowanie i jechałem przodem, lekko zwiększając przewagę nad to dochodzącym, to odstającym Sojkiem. Przed pierwszym znaczącym podjazdem mała przerwa na światłach na wahadle przy remoncie drogi. Licznik odlicza od 2 minut, jest więc czas na rozbiórkę, bo zrobiło się słonecznie i cieplutko. Gdy do czerwonego dojeżdża dwójka daltonistów wyścigowych*, dwójka przykładnie stojąca ze mną też postanawia, że chce mieć tę minutę mniej na mecie. Odczekuję i łykam na spokojnie wszystkich na górce, a potem dociskam na zjeździe. Przejeżdżam Cieszynkę, dobijam do Ustronia i nerwowo pokonuję milion hopek koło Bielska. Droga ma plusy (mniejszy ruch) i minusy (ruch osiedlowy, sporo progów zwalniających). Ostatni szybki zjazd i Szczyrk. I czerwona fala, na której tylko ja** stoję jak debil. Tutaj też mijam trzysetkowiczów, machając do jadących pod lekki wiatr pociągów kolarskich. Podjazd na Salmopol zaczyna się dobrze, nawet z wiatrem, chyba że przejeżdża grupka samochodów z naprzeciwka. Mijam kilka osób, dobijam do przełęczy (pamiętam ją z większą ilością drzew) i wbijam w zjazd. Wbijam w niego zbyt entuzjastycznie, bo o mały włos nie przestrzeliwuję pierwszego dużego zakrętu.
Punkt widoczny z daleka, łapię tylko banana, Paweł nalewa mi wody, zagryzam arbuzem i jadę. W Wiśle skręt chodnikiem na rondo przy zakazie powoduje chwilę konsternacji. Dodatkowo, zawodnik jadący z prawej na rondo mówi mi, że nie tak idzie ślad. I zawracam i kręcę się chwilę i próbuję się upewnić, czy dobrze pojechałem***. Łykam znów kilka osób na podjeździe na Kubalonkę, potem zjazdy w stronę Jaworzynki, z jakąś ostrą hopą po drodze. I skręt na Koniaków. Gdzieś za muzeum koronek łapię dwójkę z Innergy Team z koleżanką na kole. O mało nie koziołkuję na bruku w Kamesznicy i o mało nie wjeżdżam na Skę koło Szarego. I wpadam do Milówki, w sobotni rajd po zatłoczonych ulicach. Mija mnie znów trójka z Innergy. Pan miejscowy stwierdza, że zatrzyma się z 40kmph do zera, do skrętu do Biedronki i gdyby nie trochę miejsca między nim a krawężnikiem, wylądowałbym na jego tylnym siedzeniu. Nerwówka jest spora. Po skręcie w Węgierskiej Górce lecę pod mały wiatr doliną, mijam znów trójkę Innergy (tym razem przyglądając się im****) i wbijam na strome podjazdy na Żywiec. I w końcu Kocierska, której nie męczę nawet jakoś wybitnie.
500m przed szczytem zlokalizowano mobilny punkt. Jest woda, jest cola, są soki i napoje poramańczowe i są krakowscy Drożdżówkarze, których dogonienie było moim małym priorytetem (wystartowali godzinę przede mną). Łapię sok do bidonu i Góralka i walę dalej. Jakikolwiek ciśnienie we mnie było, to po PK zeszło. Nawet nie kładę się na lemondce na odcinkach, gdzie mógłbym nadrobić, w stronę Zatora. Jeszcze dwa stawy, trzy zakręty i Bolęcin i zapiekankarnia i przepak.
Za zapiekankę dziękuję, zjem kiedy indziej. Biorę bluzę, pakując ją gdzieś na ramę, biorę lampkę, biorę nogawki do torebki, biorę batony, przelewam swoje picie, smaruję się kremikiem, który biorę do torebki i jadę. Zaczyna się trochę podjazdowo, bo hopka przed Tenczynkiem, potem Miękinia z Krzeszowic i hopka nad Olkusz. Za Rudką, na górce, siadam na chwilę łapiąc mały zjazd glukozowy i dzwonie do Misia-Pysia, żaląc się, że pewnie już czas zawrócić do Maka i do domu. Jedzonko Snickersa i mi przeszło, zakładanie lampek, ubieranie i zjazdy do Ogrodzeńca. Nie jest zimno, ciemno robi się powoli, jedzie się nawet fajnie. I zaczyna się robić w miarę płasko. Ale nawet to nie motywuje mnie do dociśnięcia. Asfalty są gładkie, czasem tylko jakaś nierówność się pojawia odcinkowo, to i szybko dojeżdżam na punkt w Rogoźniku.
Na punkcie znów Paweł Organizator, jest wieeelki talerz makaronu z mięskiem, jest herbata i kawa, są napoje, jest woda, są batoniki. Zakładam nogawki, gaworzę chwilę przy makaronie, ociągam się jak mogę i po drugiej herbacie wyjeżdżam akurat, gdy na punkt zajeżdżają Drożdżówkarze.
Dalej jest znów dość dobrze asfaltowo. Mijam wszystkie znajome miejsca okolic Tarnowskich Gór, z zabytkową kopalnią srebra włącznie. Trochę krążenia po okolicy, jakieś boczne drogi od czasu do czasu, z nawierzchnią odbiegającą standardem do krajowej nawet*****, ale zaraz zaczyna się opolskie i sporo długich dróg po lasach. Podjazd na Annaberg akurat z tej najkrótszej i najłatwiejszej, moim zdaniem, strony, a na górze bruk (uparłem się nie jechać chodnikiem) i trochę szybkiego i trochę nieszybkiego zjazdu.
Na punkcie w Żyrowej znów Paweł z bratem, ognisko, zupa warzywno-grzybowa z grzankami, dwie herbaty, soki, woda, cola, ciasto(!!!). Znów się ociągam, ale, o dziwo, morale są dobre. Pewnie i tak nie zrobię ostatnich 80km w 2,5h, więc nastawiam się na dojazd w okolicy godziny 4 nad ranem. Idzie nawet szybko. Jest sporo prostych na Racibórz. Potem jest jedna górka, z punktem widokowym, która daje czasem ponad 10%, a za nią kolejna. A po nich trochę pohopkowania i znajome Gorzyczki, Mak znajomy z GMRDP i trochę asfaltu do Godowa. Na sam koniec sam Organizator dopinguje mnie do niewocofu z okna samochodu. A na metę wpadam kilkanaście minut przed czwartą (z chyba drugim czasem w Solo).

Są takie dni, gdy się leci na rowerze. A ten był z tych, co czułem, jakbym jechał w zupie z wilgoci przez prawie cały dzień. Właściwie to przegrałem ten maraton już tydzień temu, jadąc nad morze. Ale z drugiej strony, Paweł Miłkowski ma fantastyczny sezon i byłby chyba poza zasięgiem, bo nie mam głowy na mocne ściganie. Zmęczyć się mocno nie zmęczyłem, bo dociskania nie było aż tak dużo. Ale dzień był też z tych, co wkładka nie współpracowała z tyłkiem i wyszedłem z małym przetarciem. Minimalnym. Pogoda za to dopisała okropnie - po porannych mgłach wyszło cieplutkie słońce, wiatr nie dokuczał zbyt mocno, a noc nie była tak zimna jak zimną miała być.
Organizacje naprawdę świetna: od bazy maratonu, atmosfery pomimo zmniejszonej ilości przewijających się osób, przez rozmieszczenie punktów równomiernie po trasie, aprowizację na nich i atmosferę napunktową. Jedzenia było w sam raz, picie było zróżnicowane, wszystko dostosowane do imprezy - nie schabowy tylko makaron z kurczakiem, zapiekanki czy zupa, gdy ktoś chciał była opcja bezmięsna. Była tak ważna w tym okresie herbatka i kawa. I realne troszczenie się orgów o to, żeby było wszystkim fajnie, ale nie takie namolne.

* daltoniści wyścigowi - dla nich każde palące się światło jest zielone;
** bo inni stwierdzili, że YOLO, na czerwonym też można
*** okazało się, że mnie ślad prowadził dobrze, widocznie kolega miał albo starą wersję śladu albo jechał na pamięć
**** i co się okazuje? koleżanka ma numer 731, koledzy numerów nie mają. i ciągną ją gdy tylko nie męczy górek. co ciekawsze - na punkt w Bolęcinie dojechała z innym kolegą z Innergy (który czekał na grupkę w Andrychowie) - co oznacza, że chłopaki zrobili sobie sztafetę. Czy serio jest się czym chwalić, gdy trasy nie przejechało się samemu? Ja wiem, że to Innergy Team, oni zawsze pierwsi biegną pod spuszczony szlaban na przejeździe, ale w taki sposób wieźć kogoś na kole, nie będąc w wyścigu/maratonie - to czyściutkie oszustwo
***** czaaaasem trasa wpadała w jakąś boczną drogę, po dziurach, których w Śląskiem i Opolskiem nie brakuje, czy po zawianych piaskach. wymagało to lekkiego zwolnienia i większej uwagi.

CLIMB: max 13%


Dane wyjazdu:
66.90 km 0.00 km teren
01:47 h 37.51 km/h:
Maks. pr.:72.90 km/h
Temperatura:29.0
Podjazdy:913 m

VRL Svidnik

Niedziela, 9 sierpnia 2020 | Komentarze 0

Zmienili trochę trasę i teraz, zamiast płaskiej nerwówki, była serpentymiasta nerwówka do pierwszego kopca. A dalej podjazd na Rovne, Cernica, Andrejovka i powrót przez Rovne.
>80% czasu na przodzie, w upale i często przy niesprzyjającym wietrze. Kilka razy próbowałem się wybić z grupy, ale albo nie pozwalała, albo za szybko przysiadałem.
Przysypiam na ostatnim zjeździe z zakrętem przed Rovnem i jestem na złym kole na podjeździe. 'Wspólnymi' siłami dochodzimy grupę pierwszą, w której zaczęli, na szczęście, czarowanie..i puszczam przed rondem.
27OPEN
CLIMB: max 12%


Dane wyjazdu:
498.00 km 0.00 km teren
17:35 h 28.32 km/h:
Maks. pr.:74.10 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy:6880 m
Rower:Furia

....ton ..dróżnika 2020

Sobota, 25 lipca 2020 | Komentarze 0

Ujsoły-Węgierska Górka-Cięcina-Sopotnia-Jeleśnia-Koszarawa-Stryszawa-Zawoja-Jabłonka-Czarny Dunajec-Nowe Bystre-Ząb-Poronin-Biały Dunajec-Gliczarów-Bukowina-Rzepiska-Łapszanka-Łapsze-Niedzica-Falsztyn-Knurów-Ochotnice-Zabrzeż-Łącko-Czarna Góra-Olszanka-Naszacowice-Przyszowa-Siekierczyna-Tymbark-Piekiełko-Nowe Rybie-Tarnawa-Lubomierz-Mierzeń-Dobczyce-Brzezowa-Łęki-Banowce-Myślenice-Stróża-Trzebunia-Jachówka-Budzów-Stronie-Bugaj-Kalwaria Zebrzydowska-Marcyporęba-Chrząstowice-Mirów-Olszyny-Podolsze-Zator-Polanka Wielka-Andrychów-Kocierz-Żywiec-Węgierska Górka-Ujsoły

Niepierwszy raz okazuje się, że po 330 kilometrze nie mam już 'głowy' do ścigania.
Chociaż - sukcesem jest generalny brak wycofu oraz powrót na metę po trasie wyścigu.
CLIMB: max 18%


Dane wyjazdu:
645.00 km 0.00 km teren
24:34 h 26.26 km/h:
Maks. pr.:65.10 km/h
Temperatura:19.5
Podjazdy:8464 m
Rower:Furia

1/2 GMRDP

Sobota, 24 sierpnia 2019 | Komentarze 4

Świeradów-Zawoja; Zawoja-Sucha Beskidzka-Przeł.Sanguszki

Kolejny rok, kolejny wycof - WSZYSTKO PRZEZ WITKA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
CLIMB: max 15%



Dane wyjazdu:
14.00 km 0.00 km teren
00:25 h 33.60 km/h:
Maks. pr.:55.90 km/h
Temperatura:19.5
Podjazdy:263 m
Rower:Furia

na pewno już ostatnia tegoroczna CJMka

Czwartek, 15 sierpnia 2019 | Komentarze 2

Gładyszów-Uście-Oderne-Nowica

Można by szukać jakichś wymówek czy wytłumaczeń, ale zwyczajnie - byli szybsi/mocniejsi.
Od początku złe odczucia, podjazd znów zachowawczo. Ale łapię Arka (2min) na kresce.
CLIMB: max 15%
Kategoria [ 0-50km ], sam, ściganie


Dane wyjazdu:
611.90 km 0.00 km teren
19:41 h 31.09 km/h:
Maks. pr.:73.80 km/h
Temperatura:19.0
Podjazdy:5986 m
Rower:Furia

Brevet 600

Sobota, 29 czerwca 2019 | Komentarze 2

Charsznica-Lesko-Charsznica

CLIMB: max 15%


Dane wyjazdu:
71.20 km 0.00 km teren
01:49 h 39.19 km/h:
Maks. pr.:70.90 km/h
Temperatura:25.0
Podjazdy:641 m
Rower:Sauron(i)

kolejny VRL Svidnik

Niedziela, 2 czerwca 2019 | Komentarze 1

Zebrało się sporo ludzi, konie zarówno ze Słowacji jak i z Polski.
Kilka prób ataków, czy moich czy Seby, nie przynosiło więcej niż kilkaset metrów ucieczki przed grupą. Część czasu spędzam na tyłach, część na przodzie, czasem coś tam kasując i robiąc na zmianach. A odpadam ostatecznie na ostatnim zakręcie przed szczytem kluczowej górki i nie udaje się dogonić na zjazdach. A potem nie udaje się dojść na płaskim, głównie przez nierówną jazdę grupki. Finisz tradycyjnie odpuszczam.
CLIMB: max 8%


Dane wyjazdu:
436.70 km 0.00 km teren
18:57 h 23.04 km/h:
Maks. pr.:56.00 km/h
Temperatura:7.5
Podjazdy:5309 m
Rower:Sauron(i)

RTP2019

Sobota, 11 maja 2019 | Komentarze 2

Wrocław-Stóg Izerski-Nowa Ruda-Wrocław

Tradycyjnie - wycof po mniej więcej 1/4 ścigania. Chociaż szło nawet-nawet.
CLIMB: max 23%


Dane wyjazdu:
23.20 km 0.00 km teren
00:49 h 28.41 km/h:
Maks. pr.:76.70 km/h
Temperatura:16.0
Podjazdy:466 m
Rower:Sauron(i)

-11: KB

Środa, 1 maja 2019 | Komentarze 0

Łosie-Ropa-Brunary-Ropa-Łosie

Przedwcześnie zakończony KB (chociaż noga dobrze podawała).
CLIMB: max 12%