Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi WuJekG z miasteczka Kraków/Gorlice. Mam przejechane 270051.83 kilometrów w tym 4446.62 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.90 km/h.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl




Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy WuJekG.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
62.79 km 0.00 km teren
01:49 h 34.56 km/h:
Maks. pr.:84.50 km/h
Temperatura:27.0
Podjazdy:861 m

II Klasyk Beskidzki

Czwartek, 3 maja 2012 | Komentarze 7

Gorzej niż średnio. A szkoda, bo sądziłem, że noga podaje mi ostatnio nie najgorzej.

EDIT:
Już prawie dwa tygodnie po wyścigu. Postanowiłem jednak napisać coś więcej, dla potomności ;), żeby powspominać.

Dojechałem do biura zawodów już ok. godziny 7 rano, posiedziałem z organizatorami, coś tam poprzypinałem transparentów po barierkach, poukładałem krzesła i stoliki. Zaczęło robić się przyjemnie ciepło około 8.30, wtedy zacząłem krótkie rozgrzewanie. Około 9 przyjechał Arek z Rafałem, zaczęliśmy rozgrzewkę progresywną do wysokiego przełożenia i chwilę przed startem podjechaliśmy na kreskę. Oczywiście strefa już zapełniona: są chłopaki z BBC Czaja (mrowie ich), MayDay'a (też cały tłum), są przedstawiciele JSC, jest kolega z JMP, jest Krzysiek z Bikeholików, są chłopaki z STC, są chłopaki z Hellmostu i cała masa niezrzeszonych z różnych Saxobanków czy Astan i Discovery.
Już od startu zostaję w tyle, jak zwykle, nawet Seba B. zapytuje mnie w pewnym momencie czemu nie siedzę na czubie. Start ostry od zakrętu, od razu wszystko się rozciąga, i jak zwykle maruderzy blokują tył. Mi udaje się przedrzeć do przodu, do peletonu i naginam pod górę z wszystkimi.Wzdłuż Klimkówki tempo jest mocne, na drugiej mocniejszej hopce chcę skoczyć ale wybrałem prawą stronę, gdzie co jakiś czas Paulina spycha mnie na żwirowe pobocze. A lewa stała otworem. Zjazd do Uścia z tyłu, bo w peletoniku już jest nerwowo, nie wszyscy jadą równo, podskakuję do przodu na dole i chcę skoczyć przed rondem, ale blokuje mnie niechcący klubowy kolega Damian (trochę podskakuję na żwirze). Ruszam za rondem, rozpędzam się na boku peletonu i doganiam jakiegoś chłopaka, który już jest z przodu. Proponuje zwiewanie ale gość jakiś niemrawy, wiózł się na kole, ze dwa razy jęczał, że "już dojdą, już dojdą", dał jedną zmianę i w końcu poszła kontra dwóch gości z JSC. Złapaliśmy się ale pracy nie było, wszyscy boją się peletonu. Grupa łapie mnie za zakrętem na Skwirtne, a potem.. jak rok temu - odpadam na płaskim i gonię pod górkę. Na zjeździe znów tracę i w Hańczowej do grupki Damiana, Arka i Rafała mam chwilę. A przy boku dwóch młodzianów (Czaja, Rymanów) i starszego gościa, czyli kalkulanta. Naginam ile się da, ale co doganiam grupkę i ścinam zakręt, ludziki za mną myślą, że puszczam koło i wychodzą na zmianę, wybijając mnie z rytmu. I najczęściej po krótkiej zmianie puszczają dalej ale zbyt mało płynnie. Dociągam(y) w końcu do peletonu ale to mnie właśnie wykończyło i strzelam na podjeździe z Uścia. Doganiają mnie poprzedni współjadący i znów siedzą na kole. Do młodych nie mam żalu ale starszy gość co jakiś czas odbija się od nas sądząc, że szarpaniem sam coś ugra. Docieramy do Łosia, lekko zwalniam, chłopaki szarpią na podjeździe i to szarpanie im nie wychodzi na dobre, bo stałym tempem około 15-18km/h zostawiam ich w tyle. Przed sobą na szczycie widzę Arka, zjazd do Leszczyn jadę już sam, a potem nie mogę go dojść (jechał, jak się okazało, z jakąś grupką). Widzę go znów na kolejnym podjeździe, połykam kolejnych MayDayów i wspólnie z dwoma starszymi zjeżdżam szybko od przekaźnika do Uścia, gdzie dobijamy do Arka. Od tej pory pracuję na Niego - pociąg do Uścia, potem podjazd, gość z MayDaya odpada, na hopkach doganiamy wcześniejszego współtowarzysza Arka na ognistym Pinarello i całą tą grupę prowadzę dalej. Po zjeździe do Łosia błąd taktyczny - Arek wyszedł na przód, a potem oznajmił mi, że idzie na koło.. ale miejsca na kole już nie było, zajął je ognisty Pinarello. Zaczynam rozprowadzanie, ale bez pośpiechu, zakręt do mety na spokojnie i przyspieszam ponad 40km/h dopiero na 400m przed finiszem. Potem zrywam, zyskuję około 4 rowery przewagi i.. i tak mógłbym już do mety, ale przysiadłem spojrzeć czy nie da się z rozprowadzeniem brata czegoś zrobić. Arek i gość na Pinarello (z Hellmostu) dopiero 200m przed kreską rozpoczęli finiszować, Arek wygrał na kresce wychodząc przeciwnikowi z koła, wyprzedził go o koło rowerowe :) Bardzo fajnie.
Nie, nie jestem zadowolony z jazdy. Upatruję mojej straty w zajechaniu na gonieniu z Hańczowej, nie miałem potem mocy aby ciągnąć pod górę. Może za rok będzie lepiej...;)
Wyścig był mocno obstawiony: chłopaki z Czai (zwycięzca Klasyku jechał w reprezentacji Małopolski na MWG), kilka mocnych person z Maydaya i Vitesse. Tempo mocniejsze niż w zeszłym roku, właściwie głównie z powodu kilku zorganizowanych grup kolarskich.
odpadam na podjeździe z Uścia © wojtekjg

samotny podjazd na Bielankę © wojtekjg

szczyt podjazdu w Bielance © wojtekjg

ostry zakręt na końcu zjazdu do Leszczyn © wojtekjg

drugi podjazd z Uścia © wojtekjg

podjazd i polewanie wodą © wojtekjg

grupa na podjeździe © wojtekjg

podjazd z Uścia G. © wojtekjg

fotka z finiszu - chyba jedna z najlepszych zrobionych, uchwycona pefrekcyjnie: Arek(po lewej) zwycięża, ja się już cieszę po rozprowadzeniu :) © wojtekjg


CLIMB: avg-4%, max-10%
FAT:7,8g


Komentarze
WuJekG
| 14:43 sobota, 5 maja 2012 | linkuj Od szlifowania na Jarnej i zderzeniu z ciężarówką mam taki mały stres ;) Ponadto - gdy jeździmy na treningach siedzę gdzieś na przodzie, bo mam takie przyzwyczajenie z samotnej jazdy ;) Wyrobię się, może :D
Virenque
| 14:35 sobota, 5 maja 2012 | linkuj Nie ma co się bać, trzeba popracować nad jazdą w peletonie i trochę nad kolarskim sprytem, a będzie bardzo dobrze.
Ja żałuję, że ten Wasz wyścig tak daleko ode mnie, bo chętnie bym się sprawdził :)
WuJekG
| 14:23 sobota, 5 maja 2012 | linkuj Coś tego dnia było poważnie nie tak, goście, którzy często-gęsto nie utrzymują mi się zazwyczaj na kole przyjechali do mety przede mną. Problem ze mną polega na stresie w jeździe w środku peletonu, i dlatego tracę, i dlatego muszę gonić. Peleton po strzeleniu dogoniłem 3 razy, raz podciągając niewielką grupę (wiesz jak to jest w grupce goniącej - każdy uważa się za ''lidera'' i oszczędza się żeby powalczyć później/nie wiadomo o co/, a zazwyczaj we mnie znajdują królika, który goni, bo mi zależy), plus jeszcze zaatakowałem z peletonu, fakt faktem, że w złym miejscu, bo wcześniej źle się ustawiłem na niewielkich interwałach wzdłuż jeziora. I to mnie też trochę wymęczyło. A nad tą jazdą w grupie muszę najwięcej popracować.
Peleton był mocniejszy w tym roku - byli młodzi z BBC Krakusa, którzy narzucali tempo, był MayDay, chociaż później w górkach się już nie liczyli, było kilku mocnych z Jasła. Stąd lepszy czas zwycięzcy niż w zeszłym roku, bo była współpraca w grupie (śmieszy mnie trochę podniecanie się w tym wypadku średnią osób jadących cały czas na kole w peletonie, bo to głównie zależało od tempa grupy).
Na końcu, gdy dogoniłem mojego brata, pracowałem już na niego.
Virenque
| 16:51 piątek, 4 maja 2012 | linkuj Ale widać, że uszło z Ciebie trochę powietrze... Nie łam się, głowa do góry, potrenuj interwały i tempówki, a na następnym wyścigu będzie noga podawała. Wytrzymałość masz, więc wystarczy potrenować specjalistycznie i będą dobre efekty.
WuJekG
| 11:14 piątek, 4 maja 2012 | linkuj Miejsce- szkoda mówić, 59/131 Open. Relacja - mój brat pewnie się rozpisze, pod koniec dogoniłem go i rozprowadzałem na finiszu.
Jestem mocno niezadowolony z mojej jazdy w peletonie: ok 65% z dystansu jechałem bez koła, albo ciągnąc i dociągając grupki do zasadniczego peletonu, albo goniąc samemu i z raz atakując z peletonu. To nie był mój dzień. Wybitnie.
Czy przetrenowanie...hm. nigdy nie ukrywałem, że jestem bardziej zaawansowanym turystą, który czasem jeździ szybciej i jedzie na jakiś wyścig. Ale w tym przypadku odłożyłem trochę na bok przygotowania długodystansowe i robiłem sprawność pod kątem tej trasy. Widocznie mnie to przerosło.
Virenque
| 07:45 piątek, 4 maja 2012 | linkuj Myślałem, że zapodasz jakąś relację, no i miejsce.
Spoko - nawet najgorszy wyścig to najlepszy trening i tego się trzymaj ;)
Mariusz JSC | 19:58 czwartek, 3 maja 2012 | linkuj Moim zdaniem przetrenowanie. + Ostra jazda daje taki efekt.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!