Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi WuJekG z miasteczka Kraków/Gorlice. Mam przejechane 255220.03 kilometrów w tym 3866.42 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.97 km/h.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl




Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy WuJekG.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2011

Dystans całkowity:1721.71 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:63:26
Średnia prędkość:27.14 km/h
Maksymalna prędkość:72.60 km/h
Suma podjazdów:7480 m
Maks. tętno maksymalne:187 (97 %)
Maks. tętno średnie:160 (83 %)
Suma kalorii:19358 kcal
Liczba aktywności:20
Średnio na aktywność:86.09 km i 3h 10m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
392.61 km 0.00 km teren
16:38 h 23.60 km/h:
Maks. pr.:67.70 km/h
Temperatura:
Podjazdy:4500 m

Słowackie góry uczą.... masochizmu !!

Wtorek, 14 czerwca 2011 | Komentarze 10

A co, sądziliście, że napiszę, że uczą pokory?? Akurat!:P

WCZORAJ TZN. DZISIAJ

A co mi tam, dodam se dziś :)

Pokrótce trasa (zdjęcia, mapkę, profile podjazdów z mrożącymi krew w żyłach opisami- dodam jutro jak tylko doczołgam się do kompa :P):

Gorlice-Grybów-Ptaszkowa-Nowy Sącz, Krościenko n/Dunajcem-Sromowce-Sedlo Magurskie-Spisska Bela-Velka Lomnica-Poprad-Vernar-Stratena-Mlynki-Spisska Nova Ves-Levoča-Uloza-Brutovce-Nizny Slavkov-Lipany-L'ubotin-Leluchów-Krynica Zdrój-Polany-Wawrzka-Ropa-Gorice.

Kilka najważniejszych przemyśleń z trasy:
-Wilk ma rację, przyszłością długich tras nie są pętle tylko liniowe odcinki i transport konwencjonalny z powrotem
-chcesz nauczyć się jeździć na szosie po górach - jedź w Levocske vrchy. Większość asfaltów nówka, część zajechana, podjazdy typu średnia 9% z sekcjami po 15%x3, po 3 dniach dobra noga murowana
-nie żartuj z Policią słowacką, gdy pokazują Ci lizak (w Levočy, dla przykładu) nie mów żartem "allll.. o szszzzo choziiii, Panie Majorrrzzzzzze?" :P
NA PEWNO będziesz dmuchał. Ale - mam ustnik jako namacalną pamiątkę z wycieczki

Trasa miała być w wersji hard, ale po wyjechaniu i odczuciu warunków (90% wiatr w twarz, wilgoć dolinach cały czas, chłodno na przełęczach na zachód od Spisškej Novej Vsi) zmieniłem ją na szybko. Nie chcę myśleć jak byłbym wypluty po planowanej :)

(niby mój rekord dobowy ale - ani styl ani przebieg wycieczki mi się nie podobał, takie kręcenie żeby ukręcić..chociaż- nie do końca, po decyzji skrócenia zacząłem intensywniej zatrzymywać się na zdjęcia, narzekać, że jestem głodny i niewyspany etc . :) )

DZIŚ CZYLI DZIEŃ PO

Jakoś tak chwilę czasu mi się znalazło, w fabryce trochę luzu, to i postanowiłem zrobić średnio spontaniczną wycieczkę. Trasę miałem wychuchaną już od dawna, wahałem się co do kół ale ostatecznie wsiadłem na Rumaczka, bo nie sprofanuję szosy bagażnikiem i sakwami.

Wyjazd chwilę po północy, wiatru prawie nie czuję, Ropska i Grybów wchodzą fajnie. Koło Ptaszkowej ubieram się cieplej, już ja wiem jak tam fajnie bywa w dolinie Kamionki. Sącz pada po 1h45min, czyli jest nieźle, miasto ciche, wymarłe nawet. Kolejny postój przed Starym Sączem i dalej ogień. Wszystko psuje się w Zabrzeży - silniejszy wiatr, w twarz i w bok, zaczyna robić się mgliście czyli wilgoć z Dunajca już podchodzi. Wpływa to i na tempo pokonywania tego właściwie płaskiego (lekko pod górkę) i dobrego asfaltowo odcinka i powoduje kręcenie na siłę co widzę po tętnie - ponad 150bpm na prostej to na mnie sporo.
W Krościenku kupuję herbatę na stacji i spożywam bułę - średnią mam ponad 26kmh po 90km więc nie jest najgorzej, chociaż - dopiero teraz zaczną się góry.
Słońce łapie mnie na podjeździe na Przeł. Hałuszowską,
Wschodzik nad Gorcami
Wschodzik nad Gorcami © wojtekjg
za przełęczą łapią mnie też mgły z jezior.
Mgły z jeziora
Mgły z jeziora © wojtekjg
Siadam na przystanku i czekam na słońce, bo jestem trochę zmarznięty i zawilgocony. Zdaję sobie tutaj sprawę, że nie zrobię planu, muszę skrócić trasę. Od tego momentu więcej zatrzymuję się na przerwach jedzeniowych, na zdjęcia i żeby ponarzekać sobie na żywot :))
Wschdzik nad Pieninami
Wschdzik nad Pieninami © wojtekjg

W Niedzicy skręcam na Spisšką Starą Ves i mknę na Rel'ov i Magurské sedlo. Podjazd piękny - średnio 8% z sekcją pod 15%. I widoki.
Na Magurske sedlo
Na Magurske sedlo © wojtekjg
Na górze posiłek, foto i zjazd.
Magurske sedlo
Magurske sedlo © wojtekjg
Zza liścia
Zza liścia © wojtekjg
Ale zjazd przerywany bo znów atakują widoki. Zjazd na Spisšką Belę, przez Kežmarok trasą Jarnéj klasiki i do Popradu.
Zjazdy w stronę Popradu
Zjazdy w stronę Popradu © wojtekjg
Kotlina przedtatrzańska
Kotlina przedtatrzańska © wojtekjg
Tatry z drogi na Poprad
Tatry z drogi na Poprad © wojtekjg
Wjeżdżając do miasta patrzę na Kral'ovą hol'ę, przemykam w stronę autostrady i boczną drogą i ścieżką rowerową pod Tatrami na Spisšké Bystré. I znów na trasę Jk, tylko w drugą stronę,
Trasa Jarnej
Trasa Jarnej © wojtekjg
przynajmniej teraz popatrzę sobie na widoczki :))

Lekko pod Vernár - ładna miejscowość zatopiona w górach, i zaczyna się podjazd na Vernárské sedlo.
Podjazd z Vernara
Podjazd z Vernara © wojtekjg
Taka trochę masakra - ponad 5km średnio z 9% z kilkoma sekcjami po 15%. Nawet nie cyknąłem zdjęcia, staram się utrzymać powyżej 10km/h jadąc spokojnie na siodełku i nucąc I'm Easy Liona Ricziego w wykonaniu FaithNoMore'sów.
Wjeżdżam w Slovenský raj. Mijam turystyczną Dobšinska L'adovą Jaskynę, jakiś tunel kolejowy przecinający górę i zjeżdżam na Stratenę. Chwila zamieszania, bo skręcam w terenową ścieżkę (mógłbym dopisać sobie z 15km terenowo) na Hnilec, ale za to widzę kilka (!) przelatujących pięknych P.apollo.
Tory przez góry w Slovenskym raju
Tory przez góry w Slovenskym raju © wojtekjg Niepylaczek w dolince
Niepylaczek w dolince © wojtekjg
Jeziorko międyz górami
Jeziorko między górami © wojtekjg
Wracam na trasę, podjeżdżam na kolejną przełączkę w rytmie Daft Panka z Tronu:Legacy (tak mnie jakoś wzięło ostatnio, stwierdziłem, że to będzie dobre na jazdę) i z góry patrze na Dedinky i Palcmanską Maše. Lekki zjazd na Mlynki, asfalt się trochę psuje i podjazd. Znów 5km i znów znak 12%, który Słowacy bardzo lubią (nie jest to średnia ale ogólne oznaczenie trudności podjazdu).
Podjeżdżam. Cierpię, fizycznie cierpię. Na dole i na zjazdach było chłodno więc przywdziałem rękawki (za Pieninami niebo było zachmurzone, robiło się momentami chłodno), teraz raz chłodno raz gorąco, nie wiadomo co robić. I stale w górę po podziurawionym asfalcie, stałe nachylenie około 6-7%. Ze dwa razy jest mocniej. W końcu wytaczam się na przełączkę, chwila posiadówy, bo jest strumyczek i można się pochlapać i chwila zjazdu. Radość trwa 3 sekundy - zjazd dziurawy, tak, że wywala mi stawy (sama nie czuję kiedy rymuję :P), po tym kilometrze kolejny 3km podjazd, jeszcze stromyszy/stromiejszy - albo mi się tak tylko wydaje. Kolejna dziś przełęcz powyżej 1000m npm. I nareszcie zjazd i to nie byle jaki - ponad 10 km, na dobrej nawierzchni, aż do Spisškiej Novej Vsi. Chwila odpoczynku i przeliczenia zapasów, sił i czasu. Decyduję się na odpuszczenie Spisškiego hradu (a szkoda, potem żałowałem, bo przełęcz na tamtej trasie byłaby lżejsza i co ważniejsza - znajoma) i mykam do Levočy. W mieście policjant macha mi lizakiem. Z niedowierzaniem pytam czy to ja mam zjechać na pobocze, okazuje się, że tak - ja. Już myślałem, że to przez kask (na Słowacji obowiązek jest do 16, bodajże, roku życia, reszta - obowiązkowy poza terenami miejskimi), bo na podjazdach zdejmowałem, poza tym rozsypała mi się regulacja na dobre. Panowie prowadzą akcję bezpieczeństwa dla rowerzystów i pytają, czy nie dmuchnę sobie. Dmuchnąłem. Wyszło zero (chociaż niedawno wciągnąłem mus energetyczny bananowo-jabłkowy). Pogadaliśmy, popodziwiali moje zdjęcie w dowodzie :P , poradzili założyć kask za miastem i pojechałem. Właściwie to pierwszy raz kiedy dmuchałem w alkomat świadomie :))
Levoča
Zjazd do Levocy
Zjazd do Levocy © wojtekjg
Za Levočą skręcam na Brutovce, moją ulubioną wioskę w Levocskych vrchach (takie tam zażyłości jaskiniowo-nietoperzowe). Ale najpierw trzeba wjechać na Uložę. A kiedy myślisz, że już jesteś na górze, po pokonaniu stromego podjazdu (5km, średnio 9%)
I z podjazdu na Levocske
I z podjazdu na Levocske © wojtekjg
Spisski hrad z góry
Spisski hrad z góry © wojtekjg
i zawitaniu u pramena św. Kristofa, kiedy się lekko wypłaszcza, następuje kolejna część podjazdu. Ta stromiejsza część. Na górze widoczki na Spisski hrad i fajny zjazd. W dół idzie aż do Olšavicy. Nie pamiętałem czy na Brutovce trzeba jeszcze podjechać, wszystko wyjaśnia się gdy widzę przekaźnik, który stoi za wsią, nade mną. Kolejne 2km z 6%. Za Brutovcami zjazd po dziurach, po starej wojskowej drodze, w 2008r pomykałem tam z sakwami 61kmh, teraz dociągam 60. Koła mało nie odpadają.
Ze Slavkova idzie już łatwo - hopki i interwały do Lipan, za Lipanami dwa mocniejsze podjazdy (ale krótkie) pod skałami z jaskyną Tunel,
Droga w stronę Granicy
Droga w stronę Granicy © wojtekjg
Resztki pienińskiego pasa skałkowego
Resztki pienińskiego pasa skałkowego © wojtekjg
próbuję nawet gonić wyprzedzający mnie ciągnik ale ileż można...:)
W okolicach Orlova, gdy robię zdjęcie Tatrom o zachodzie, mija mnie gość na krosowcu/trekingu. No to gonię, pokażę Ci jak się jeździ w Polszczy :P Skubany zapieprza nieźle, złożony na lemondce doganiam go przy Čirču.
Przemykam przez Most Wyszehradzki, podjeżdżam na Muszynę, po drodze do Krynicy zatrzymuję się na hot doga na Orlenie (chyba wyrobię sobie u nich kartę stałego :P) - przez cały dzień jadłem tylko to co miałem w sakwach: 5 bułek, 2 gruszki, 2 batony energetyczne, mus bananowy, baton białkowy, wypiłem 2 bidoniki wody i 2,5 litra Pepsi. Coś niewiele.
Za Krynicą oczywiście podjazd, ponoć tak jest w górach:P , z Krzyżówki zjeżdżam z czołówką, ubrany cieplutko w przygotowaniu na wilgoć w dolinie, bez szaleństw, nie przeskakuję 55kmh. W Florynce podejmuję męską decyzję - nie jadę przez Grybów, bo mnie znów skusi Orlen, jadę ostrzejszym ale krótszym podjazdem przez Wawrzkę. Chcę być w domu przez północą, żeby zamknąć się w 24h, jadąc przez Grybów i Ropską miałbym łatwiejszy podjazd i więcej km ale po co dokręcać tak na siłę, już lepiej zrobić rundkę po mieście.
Zjazd do Ropy idzie fajnie, od Ropy cisnę. Tak - cisnę, choć od 100 kilosów średnia na liczniku ani drgnie (równe 24kmh). Jeszcze tylko wyjazd na osiedle, tak stromy, że można by na nim rozgrywać końcówki klasyków wiosennych i w domu jestem chwilę po 23.30.

Zawsze chciałem pobić rekord dobowy w fajnym terenie. Można by równie dobrze kręcić się w okolicy Gorlic i też wyjechać 500km ale po co? Trasa była naprawdę wymagająca, warunki wcale nie ułatwiały sprawy, ale styl w jakim to przejechałem (nie średnia ale styl) wcale mnie nie zachwycił - można było się mniej opieprzać więcej kręcić. To na kolejny raz gdy nie będzie turystyki i nie wezmę aparatu :)
Kolejny wniosek z dziś - lemondka to jednak fajna sprawa na dłuższe trasy. Nauczyłem się jej mądrze używać i daje wytchnienie ręcom.
Koła koniecznie do wymiany (przednie ma 15tys., tylne- około 30k), tak samo opony - aż dziw, że nie pogubiłem szprych na tych dziurach i nie pękło mi nic w gumach.
Spaliłem ponad 3 kostki masła (627,1g tłuszczu), kcal nie mieszczą się w skali :)

Trasa zainaugurowała ostatnią fazę przygotowań do naszej wycieczki na Edelweissspitze
O Wyprawce nie było nic w Planach Na 2011 Rok, bo tam są tylko poważna rzeczy, nie jakieś tam wożenie dupy po górach :P

Dane wyjazdu:
88.10 km 0.00 km teren
02:56 h 30.03 km/h:
Maks. pr.:68.40 km/h
Temperatura:
Podjazdy: m

Smocze zmagania

Niedziela, 12 czerwca 2011 | Komentarze 0

Z Rafałem, Tomkiem i Darkiem, na szosach, podwozimy Arka i Artura, na eMTBach, do Folusza na Puchar Smoka. I mkniemy dalej - przez Żmigród na Kąty i Przeł. Hałbowską (podjazd pod wiatr 12:58). Na szczycie średnia nawet całkiem poprawna, ponad 31kmh, dzięki ciągnięciu chłopaków na prostych/płaskich - przy mocnym bocznym wietrze nie było to proste. Powrót przez Brzezową, Mrukową i Samoklęski, mała stłuczka w peletonie pod kościołem i walimy pod wiatr (cholerny) do Folusza.

Ja zostaję do końca ścigania, szosówkarze wracają do domów.
Wybiegam sobie m.in. na podjazd trasą pętli, zjeżdżam po błocie i do mety (na mojej szosie :P ), mijam Sebę, który zamiast jechać kibicuje (nawet na dekorację 'swoich' zawodników nie został... :P ) robię milion zdjęć z czego tylko z 15 nadaje się do publikacji.
I tak:
Kryg

podjazd przed Rozdzielem (7%)

przy Foluszu

jeszcze przed zawodami więc humor dopisuje :))

za Osobnicą

na Hałbowskiej

zjazdy z Przełęczy

z przełęczy, po prawej Grzywacka Góra


Pagórek z Brzezowej

Pistolero po podjeździe

Kilka fot z samego ścigania na Pucharze Smoka


Narada wojenna :)


Po zjeździe z trasy

Kat. senior



kat. starszy senior (czy tam 'weteran')


Na podjeździe







techniczny zjazd (po prawej okrzyki zachęty do jazdy wznosi sam Prezes :)) )

zdjęcie specjalnie dla Seby B. :))))))))

płaski dojazd do mety


meta


koronacje:


miasteczko rowerowe

powolny powrót z Andrzejem i Mateszem Bełko (na zdjęciu oczywiście Arek)


Dane wyjazdu:
122.70 km 0.00 km teren
04:17 h 28.65 km/h:
Maks. pr.:68.60 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy:1520 m

Bo te Pogórza to wiatrowe som...

Sobota, 11 czerwca 2011 | Komentarze 10

Pierwsze 60km pod mocny wiatr, potem z wiatrem bocznym, nie wiem czy było z 15 kilosów w dobrych warunkach...

107 podjazdów i podjeździków, z 93,5 zjazdu. Masakryczny asfalt, szczególnie w okolicy Gródka n/D., wytrzepało mnie na tych dziurach całkiem nieźle. Sprytnie wyminąłem Sącz 'na oślep', były momenty zagubienia, bo ostatnio jechałem tamtędy jakieś 5-7 lat temu. Chociaż wiele się nie zmieniło - jezioro jak było tak jest.

okolice Staszkówki

Nowy budynek Muzeum w Ciężkowicach

Centrum dowodzenia

Serpentyniasty podjazd - byłem miło zaskoczony :)

Bartkowa

Małpia Wyspa i Patelnia

Ropska Góra

Nie ma to jak robić fotkę przy 55kmh - zjazd z Ropskiej, po prawej Pieniny Gorlickie, na wprost Suchy Wierch
Kategoria [100-200km], sam


Dane wyjazdu:
42.38 km 0.00 km teren
01:31 h 27.94 km/h:
Maks. pr.:72.60 km/h
Temperatura:
Podjazdy: m

Pozmrokowo

Piątek, 10 czerwca 2011 | Komentarze 3

Wyciągam na asfalcik mojego Błękitnego Rumaczka. Zapodaję podjazd pod wiatr przez Bystrą, zjazd wbrew wiatrowi na Bieśnik (bez szaleństw padło vmax), potem Szalowa (mogłem zabrać detektor, bo nad stawami w centrum latały jakieś dziady :)), Stróże i w górę do Gródka skąd powrót główną do Gorlic przez Szymbark.
Asfalty mamy miejscami takie, że mógłbym sobie wpisać z 15kaemów terenowych z czystym sumieniem.

Powrót już typowo nocny.. jak ja dawno nie jeździłem nocą 'na lekko' (głównie przez Arka, bo nie lubi i zazwyczaj mnie blokuje...), muszę powrócić do tej aktywności.
Kategoria [ 0-50km ], sam


Dane wyjazdu:
43.10 km 0.00 km teren
01:27 h 29.72 km/h:
Maks. pr.:59.30 km/h
Temperatura:19.0
Podjazdy: m

Prawie Małastowska+Moszczenica

Piątek, 10 czerwca 2011 | Komentarze 0

No, nareszcie udało mi się zgubić Pasożyta pod wiatr - podczas ścigania do Moszczenicy nie dociągnął po drugim strzale i uciekłem mu około 300m. I nie dogonił już do Moszczenicy :) Powrót z wiatrem - a z Małastowa za to pod wiatr. Ale średnią trzymaliśmy.

Tak se dziś pomyślałem, że to takie błędne koło - strzałka pokazuje mi dół więc ciągnę>średnia rośnie>strzałka znów pokazuje w dół więc dociągam>średnia rośnie>strzałka...>wpadam wyczerpany do rowu (pewnie tak się to skończy).

Dane wyjazdu:
119.20 km 0.00 km teren
04:12 h 28.38 km/h:
Maks. pr.:66.30 km/h
Temperatura:29.0
Podjazdy:1460 m

Rozjazd 'na kibica'

Niedziela, 5 czerwca 2011 | Komentarze 1

Podjeżdżam na start Maratonu MTB Cyklokarpaty w Muszynie. Od Ropy wiatr ciśnie mi się w twarz, podjazdy, zjazdy i inne - wszystko pod wiatr. Co więcej - no ja nie wiem jak to jest - przecież jak wracam tą samą trasą to powinno wiać mi potem w plecy, co nie? Nie jadę dookoła Ziemi żeby mi wiało cały dzień w przód, a jednak...
Podjazdy w Wawrzce i na Krzyżówkę serpentynami, potem cisnę przez Mochnaczki, Tylicz i Powroźnik nie schodząc poniżej 35kmh. Dojeżdżam na start w Muszynie 15 minut przed rozpoczęciem ścigania. Tylko dwójka z Klubu jedzie na inny dystans niż hobby, reszta okupuje pierwszy rząd w sektorze startu do tego dystansu. Pożyczam Arkowi rękawiczki (wiosłem mu długie z domu ale wolał na krótko), chłopy startują, kupuję Pepsi i jadę na Złockie popatrzeć jak wracają. Po niecałej godzinie zjeżdża zawodnik z Klimka, 3 minuty za nim kołysze się przez gumę w tylnym kole Andrzej. Potem zjeżdża jeszcze jedna osoba z Grupetta i na 8 i 9 pozycji Kamil i Arek. Ciągną na zmianę, bo to już asfalt. Zjeżdżam za nimi do mety.
Pierwsza dziesiątka została zdominowana przez Grupetto Gorlice :))
Chwilę pogadaliśmy i wracam przez Krynicę. Przed Krzyżówką zastaje mnie fatalny deszcz z gradzikiem, siedzę chwilę na przystanku ale to nie ma sensu, bo po zjeździe 3 km dalej jest już sucho. Na serpentynach blokuje mnie autobus, którego kierowca najwyraźniej nie potrafi wchodzić w zakręt co ściera mi klocki hamulcowe, łapię się go za to na dole (chociaż dalej zwalnia przy byle zakręcie), puszczam za Polanami i jadę podjazdem do Wawrzki. Końcówka to dociskanie pod wiatr do Gorlic w pełnym słońcu.


No i dziś był kolejny z dni z prawie morderstwami zwierząt leśnych - dwie kuny otarły mi się o koła przy pomykaniu w dół do Florynki z rana. Miały szczęście, skubane, oj miały...
Kategoria [100-200km], sam


Dane wyjazdu:
237.50 km 0.00 km teren
08:29 h 28.00 km/h:
Maks. pr.:72.50 km/h
Temperatura:
Podjazdy: m

No i rozwaliłbym wiewiórę..

Sobota, 4 czerwca 2011 | Komentarze 4

Taką rudą. Polską.. albo ci ona nie polska, bo było to tuż za granicą Piwniczna-Mnisek n/Popradom. Już oczyma (oczyma?... oczami! ... nie - oczyma... ok, może być oczyma) wyobraźni widziałem jak na jej krępym, rudym ciele moje pięknie wycentrowane przednie koło przeistacza się w ósemkę, a ja lecę na twarz na świeży asfalcik.
Na szczęście minęła mnie o 15cm i pognała w rów.

Ale - od początku :P

Korzystając z tego, że studentki mi zwiały z zajęć terenowo-podjaskiniwych i powiadomiły mnie o tym, umawiam się z Arkiem i Bartkiem na coś dłuższego na Zachód od naszego cudnego Miasta. Maciek sprytnie 'zaspał' i nie przyjechał na zbiórkę o 6 rano.
Wyjazd około 6.30, radośnie pomykamy przez mgły do Grybowa przez Ropską Górę, potem podjeździk do Ptaszkowej, gdzie spada mi łańcuch jak na Klasyku Beskidzkim i muszę gonić chłopaków pod górkę. Dalej jest już 'z górki' - asfalt dobry, ruchu niet, pomykamy radośnie pod 40kmh i po około 1:40h jesteśmy w Sączu.
Przedzieramy się przez śpiący jeszcze Nowy S., wyskakujemy na drogę do Piwnicznej i .. kur.. czuję,że korba mi znów lata. Dokręcam 'na niby' przy rondzie, ale w Łącku zamiast śliwowicy 'u fotografa' kupuję imbusa numero 8 i klej anareobowy po czem dokręcam sklejonego dziada na chama. I ma się nie ruszać.
Radośnie docieramy do Krościenka ze średnią (przynajmniej u mnie w komputerze pokładowym) 30kmh. Dalej w stronę Krośnicy, zjeżdżamy na trasę TdP2009 za Hałuszową (tutaj po 100km trasy na komputerze 29,4kmh), serpentynki i zjazdy z 'niekończącym się zakrętem w lewo' na Sromowce. Stamtąd przez przejście hranicne na Majere i do Cervenego Klastoru. Kurde, jak byłem młodszy to te wycieczki na Słowację miały jakiś taki fajniejszy posmak - celnicy, czasem macali plecak czy nie brzęczy. Miało to kształt jakiejś 'zagranicy'. A teraz - pruję 30 na godzinę za jakimś samochodem i nikt mnie nie zatrzymuje. Masakra /nostalgiczny chlip/.

Chłopaki mi się coś zaczęli obijać na tyle, nawet nie gonią. Nie to nie, nie będzie koła. Dociskam. Zjeżdżamy się przy Klasztorze, tamże siadamy na chwilę z jedzeniem i piciem, i ruszamy dalej. Pod Haligovskymy skalamy robię ostatnie zdjęcie tego dnia - po tym jak Arek wpada we mnie wbijając mi kierownicę w łydkę, aparat leci po rozgrzanym asfalcie i pewnie wyląduje u jakiegoś mechanika. Za Velkym Lipnikiem chłopy znów mnie puszczają samopas pod przełęcz, ani nie czekam, jedzie się źle, wiatr wieje w twarz. Pomykamy razem z przełęczy, dociskam dopiero za Kamienką na dobrym asfalcie. Jeszcze tylko kawałek prostej i podjazd pod sedlo Vabec. Stromy, długości 4,2km. Słońce zaszło za chmurkę, która snuła się od Tater grożąc burzą jakomś. Podjeżdżam spokojnie błyszcząc, pomimo braku słońca, na hebanowo opalonymi ręcoma, przyspieszam tylko przy wysypisku śmieci, przełęcz wchodzi szybko. Nawet długo na chłopaków nie czekam, Arek po małym kryzysie przyjeżdża po około 7 minutach. Zjazdy zakrętasowe, na fajnym asfalcie, ze złym wiatrem, ale i tak uciekłem, do tej pory nie wiem jak, bo zjeżdżam dalej jakoś lewo. Tutaj też padło vmax. Podjazd na statną hranicę i wiewióra, która o mało by nie zakończyła mojej wycieczki :P
Jeszcze tylko cudami słynące źródełko-pijalnia w Piwnicznej, z wodą jadącą jajami, dobrą na schorzenia pęcherza, potencję i wypadanie włosów, i już mkniemy Doliną Popradu. Niezapomniane bruki w Rytrze, przyspieszenie przed Sączem, Sącz na szybko i Kamionka.
No i Arek odżył. Nie wiem czy to po pączku z Biedronki czy po wypiciu całej herbaty domowej roboty z bukłaka, ale teraz trzyma mi koła pod przełęcz za Boguszą (pod Jaworzem), gubię go dopiero na końcówce.
Zjazdy do Florynki i znów ściana płaczu we Wawrzce. Arek swoim zwyczajem chce mnie przyatakować na końcówce do przekaźnika, nawet specjalnie na niego chwilę poczekałem po stromym, potem puściłem śprint pod górę i nawet nie powąchał mojej opony :P Ale - w ramach rekompensaty rozprowadzam go na hopkę pod Chełmem, którą myka na przełożeniu 3/7 - nie wiem w ogóle jak można na czymś takim jeździć po równym, co dopiero w górę. Tak ładnie to ciągniemy, że zostawiamy Bartka. Zatrzymujemy się po zjazdach w Ropie pod sklepem, nie przejmujemy się, że Batrek nas mija i jedzie se w siną dal. I tak go dogonimy :) Konsumujemy nektar i ambrozję czyli Pepsi i siadamy na rumaki. I tu się sobie dziwię - ponad 220 kaemów, w tym sporo prowadzenia, a ja myślę o tym jak się zajechać podciągając średnią :) Idą na prostych 50tki, na podjazdach 30tki, na zjazdach 60tki i doganiamy Bartka w Ropicy.
Na koniec fundujemy sobie ściganie na sprincie koło Grosaru w Gorlicach, oszywiście wygrywam mła :P :)) (bo trzymałem koło :P ).

Czułe pożegnania, z Arkiem mieszkamy na drugim końca miasta więc porobimy jeszcze kilosów. Po drodze machamy wożącemu się autem Nieustraszonemu Leaderowi Grupetta Gorlice i kończymy dzień na (z mojego licznika) avsie 28.3km/h. Czyli nieźle. Ba - czyli bardzo fajnie. (Chociaż - ja bym miejscami jeszcze docisnął :)), z drugiej strony - w zamierzeniu była to wycieczka więc dociskać mi nie wolno było :) )

temperaturki od 15-34st.C, wiatry umiarkowane i średnie, najczęściej zachodnie i południowo-zachodnie.

dzięki za jazdę !!!:))


KILKASET zdjęć z trasy:

Poranek przed Szymbarkiem


Za Szymbarkiem, jazda we mgle


Podjazd pod Ropską


Doliną Dunajca


Okolice Kłodnego n/Dunajcem


Radość na szosie :)


Podjazdy nad Hałuszową


Na trasie TdP2009


W PPNie


Zjazdy


Trzy Korony i Nowa Góra


Widocek pieniński, Tatery niestety w chmurce


Zjazdy do Sromowiec


Jezioro Sromowieckie i zamek nad zaporą


nad hydroelektrownią


Pod Trzema koronami


Spływy Dunajcem


Na krużgankach Cervenego Klastoru


Dane wyjazdu:
34.99 km 0.00 km teren
01:18 h 26.92 km/h:
Maks. pr.:63.40 km/h
Temperatura:
Podjazdy: m

Praca za dnia

Piątek, 3 czerwca 2011 | Komentarze 0

Okolice Biecza.

Dane wyjazdu:
55.50 km 0.00 km teren
01:52 h 29.73 km/h:
Maks. pr.:67.50 km/h
Temperatura:
Podjazdy: m

Dookoła Magury

Czwartek, 2 czerwca 2011 | Komentarze 0

Małe ściganie z Bartkiem i Arkiem. Od Grosaru mała rozgrzewka i ostry start w Sękowej koło kościoła. Oczywiście aż do podjazdu siedzą mi na kole, próbuje zmęczyć przez kilka przyspieszeń. Avs pod Magurę -32kmh. Na podjeździe zostaje tylko Arek, też w kole, wyjeżdżamy razem na Przełęcz (czas - 9:34), na górze średnia nie spadła poniżej 28kmh. Zjazdy niezbyt szybkie. Po przejechaniu dziur w Gładyszowie próbuję kilka razy na sprintach zgubić pasożyta ale się mocno trzyma. Przed podjazdem do przekaźnika w Uściu zaczyna boleć mnie brzuch, zwalniam i atakuję dopiero na ostatnim zakręcie. Przeliczam się z siłami i Arek finiszuje pierwszy, wyprzedzając mnie o około 3 długości roweru. Kończymy na średniej powyżej 31kmh. Czekamy na Bartka (w międzyczasie radzę sobie w lesie z bólem brzucha) i mykamy już spokojniej do Kunkowej, pod wiatr do Leszczyn, tam strony podjazd i szybko zjeżdżamy do Bielanki. W połowie zjazdu spotykamy Maćka, zabiera się z nami do Gorlic. Przed Miastem Arek fajnie goni Voyagera, przez chwilę ciągniemy za nim 55kmh.
Coś jeszcze sztywny jestem po sobocie i męczy mnie niedzielne otarcie.

Dane wyjazdu:
34.10 km 0.00 km teren
01:09 h 29.65 km/h:
Maks. pr.:71.20 km/h
Temperatura:
Podjazdy: m

Górka z rana

Środa, 1 czerwca 2011 | Komentarze 0

Gorlice-Ropa-Łosie-Szymbark-Gorlice
Kategoria [ 0-50km ], sam