Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi WuJekG z miasteczka Kraków/Gorlice. Mam przejechane 255220.03 kilometrów w tym 3866.42 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.97 km/h.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl




Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy WuJekG.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
743.70 km 2.00 km teren
28:15 h 26.33 km/h:
Maks. pr.:65.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy:2221 m

Bałtyk-Bieszczady Tour 2012 - więcej spania niż jazdy

Sobota, 25 sierpnia 2012 | Komentarze 7

Pobudki różnie - jedni woleli pospać, inni ruszają się od rana albo pichcą makarony. Ja wstaję około 6.15, przygotowuję rower i bagaże na przepaki, zmieniam koncepcję wożenia torby na plecy na pierwszy dzień (inteligentnie zostawiam do przepaku też wszystkie pieniądze...), pakuję wszystko w busa i jadę z ekipą Kościaków na prom. Jesteśmy wcześniej, rozstawiamy jeszcze bramę startową i czekamy na resztę. Potem lista startowa, montaż wkurwiającego Xwaya do monitoringu (w końcu znalazłem dla niego miejsce za sztycą podsiodłową, ciągle się przesuwał na prawo, uciekało mi trochę Wattów tamtędy ;))) i jazda z promu na start ostry. A na ostrym zaczyna kropić. Czekanie ponad godzinę na moją 9tą 14. Iiii ruszam.
Początek pod wiatr, połykam kilka solistów na obwodnicy, potem i tak się zjeżdżamy na światłach czy gdy otwierają most na kanale w Wolinie (oczywiście niektórym się spieszy i muszą jechać przez zamknięte rogatki...). Dalej pod wiatr i dalej połykam, marazm niezły, nie jest płasko ale licznik pokazuje niecałe 2 m n.p.m. ;). Na pierwszym punkcie doganiam sporą część kategorii SOLO i kolegów Yoshka, OffensivTomato i Vagabonda z ostatniej startowej w OPEN. Bułka, banan, lista i dalej. Drawsko i małe podjazdy i łapię kolejnych, łącznie z poziomką, znów punkt i lista i bułki. Przed Piłą doganiam bossów z Solo, okazuje się, że Zdzisek Kalinowski źle skręcił i ma godzinę w plecy, i że przestało mu zależeć na wyniku. Tracz informuje mnie, że jestem teoretycznie drugi (nie chcę go naprostowywać, że jestem pierwszy, bo mam nad nim ponad 25minut przewagi startowej). Na punkcie herbatka, po dwóch biorę banana i drożdżówy, niepewnie jadę w stronę eSek z małym błądzeniem i rozpędzam się na krajówce w stronę Bydgoszczy. Pierwsze 300km w 9h08min, niecały 1000m przewyższenia, pod wiatr - nie jest źle. łykam wyjeżdżającą wcześniej czołówkę i wleką się za mną kawałek wyprzedzając gdy zatrzymuję się na czerwonym. (Nadmienię, że za Jurkiem Traczem wlókł się zawodnik OPEN 62, na kole, chamsko po kilkadziesiąt km...). W końcu robię sobie przewagę do punktu w Kruszyńcu, żeby przebrać się i zjeść na spokojnie (311km, 9,5h). Zamawiam zupę i drugie, odlekczam się w toalecie, smaruję kremikiem i ubieram podkoszulkę oraz pakuję dragi i żele do torebki na biodra. Czołówkowicze wyjeżdżają wcześniej, żałują kasy na jedzenie, za mną wyjeżdża 28, który już wcześniej wiózł się za mną (bo taka ta kategoria solo - odstęp 100m na tych płaskich i długich prostych to zupełnie nic, można się pace'ować tempem pierwszego). Jedzie na moją lampkę, dziwiąc się, że nawiguję tyko z mapką, odpada na podjeźdikach. Bez problemów omijamy Bydgoszcz, nocny Toruń, za nim fajny punkt z Lucyną i Matyldą i arbuzami i super bułkami. Zatrzymuję się z raz na pepsi i raz żeby przykleić taśmą odpadający od podstawy licznik, który denerwuje mnie od ponad dwóch stów. Potem jadę już sam doganiając wszystkich wyjeżdżających wcześniej na kolejnym punkcie z super zaangażowanymi gospodarzami. Jest tu (we Włocławku) wszystko - ciasta, ciepłe zimne picie, leżaczki, śpiwory, bułki, wafelki. Jest chłodno, bo to blisko Wisły, nie chce mi się jechać, zeszło ze mnie powietrze, nie mam już parcia na wynik. Wolę siedzieć i marznąć. 28 wyjeżdża sam, a ja siedzę chyba z 40 minut na punkcie. Bez sensu. Wsiadam w końcu na rower bez przekonania i jadę w stronę Łącka. Przed Gąbinem, przy Jeziorze Zdworskim zaczyna grzmieć, siadam na przystanku i przestaje mnie wszystko interesować. Wyjeżdżam po około 3h, gdy już świta i zaczynają mijać mnie grupy kolarzy. Dotaczam się do Gąbina, zaczynam gadać z chłopakami z punktu, jakaś herbatka i batoniki i zaczyna się zlewa. Ani myślę jechać, siadam na foteliku i patrzę na kolejne grupy przejeżdżające. A spotykam m.in Vagabonda, który zostawił resztę chłopaków z tyle. W międzyczasie pisze do mnie Wax, że zaczyna pobolewać go ścięgno Achillesa i nie wie co dalej. Nad ranem wysyłam też smsa do Raptora, czy już przejechali przez Rzeszów, ale nie dostaję odpowiedzi. Zwalam to na karb zaciętej jazdy pierwszej ekipy.
Wstaję z punktu gdy już wszyscy pojechali, wchodzę w dobre tempo i doganiam całą ekipę na kolejnej stacji benzynowej, w Żyrardowie. Są arbuzy, jest makaron, zaczyna wychodzić coś jakby słoneczko. Pożyczam starszemu kolarzowi dętkę, bo właśnie użył ostatni zapas, a ja mam w nadmiarze - do końca maratonu nie mógł tego przeżyć, że ktoś mógłby być tak uczynny...Sochaczew, Mszczonów, Grójec i dalej bokami - ciągnę się 100-200m za grupką Beaty z Robertem. Jadą strasznie wolno, na podjeździkach wyskakuję sobie się odświeżyć i porobić fotki, ale mają dobrą nawigację, bo znają trasę. Jest jedna mini kraksa o bandy zabezpieczające, ale niegroźna, naprawiamy pokrzywioną kierownice i manetkę i jest ok. Na bocznej drodze do Przybyszewa, wśród sadów, zasypiam, łapię się na tym, że prawie zaliczam spektakularną glebę na asfalt cudem wyprowadzając rower do pionu. Po kolejny postoju mówię grupie, że muszę przyspieszyć, bo chcę być przed zachodem w Iłży. W Białobrzegach trochę błądzę, zaliczam jakieś gruntówki i kocie łby do Suchej, i w końcu wyjeżdżam na techniczną drogę koło krajówki, a potem niestety kawałek krajówką (dozwolone, nie ma jak inaczej!!!mimo, że postawili zakazy dla rowerów - pani, której zapytałem o to na stacji benzynowej, powiedziała, że to jakaś głupota, bo nie ma innej drogi). Wsola, lekko zmierzcha. Dogania mnie grupka, jemy jakąś jarzynówkę, dwa łyki herbaty i napieram. I to tak poważnie. Oczywiście - musiałem się zgubić w Radomiu, ulica Struga była zbyt wygodna, ale po chwili trafiam na Słowackiego i dociskam. W lekkim, a potem mocniejszym, deszczy osiągam Skaryszew, potem zaczynają się przyjemne hopki pod wiatr i w deszczu i mknę na Iłżę. Zjazd do centrum ostrożnie i dalej ogień. Udaje się załapać na mini-zachód słońca, przed 20tą jestem w Iłży (odcinek Wsola-Iłża, około 53km, w 1.5h, nie było źle). Na punkcie chłopaki dość zabawne, chcą mnie zakwaterować z koleżanką Danką, ale mylą numery pokoi i w końcu jestem w trójce z dwoma kolegami z OPEN. Prysznic, obiadek, sporo gawędzenia i słuchania planów co, jak, gdzie i kiedy wyjazd i decyduję się, że czekam, że wyschną mi ciuchy. Pokój jest ciepły, mam jeszcze 300km po górach, powinienem zrobić to w 15h brutto. Chłopaki z pokoju, jak i większość ekip, wybierała się nocą, od 23 do 4 nad ranem, żeby zdążyć przed zmrokiem na metę. Ja zaplanowałem 6 rano. A co!! :)

znudzina rybitwa przed startem © wojtekjg

prom dowozi zawodników na start © wojtekjg

zaciekawiona nami młoda rybitwa © wojtekjg

Wilcy, Waxy i Raptory na promie © wojtekjg

fotocepcja © wojtekjg

start ostry © wojtekjg

Start ostry © wojtekjg

start ostry © wojtekjg

na starcie © wojtekjg

start ostry © wojtekjg

grupka na starcie © wojtekjg

Robert - organizator imprezy © wojtekjg

Vagabond wyrywa do przodu © wojtekjg

Ostatnie rozmowy przed startem ketagorii Solo © wojtekjg

Maszyna przed startem - z tyłu organizatorzy wyposażyli ją w silnik ;) © wojtekjg

"Tak mamo, wziąłem ciepłe majtki" © wojtekjg

Start z dobrej wysokości (6m npm) © wojtekjg

Baśka i Wojtek na jednym z minipodjazdów za Wolinem © wojtekjg

zwalniam żeby zrobić fotę wysokości jaką osiągam... © wojtekjg

płaskości okolicy Wolina © wojtekjg

akurat kuźwa most musiał być otwarty... 15 minut w plecy © wojtekjg

farma wiatrowa przy drodze © wojtekjg

najwyższa górka woj. zachodniopomorskiego :P © wojtekjg

i znów płaskości © wojtekjg

wyprzedzam i wyprzedzam © wojtekjg

kolejne grupki zostają z tyłu © wojtekjg

okolice Drawska Pomorskiego © wojtekjg

dopadam poziomkę © wojtekjg

wyprzedzanie © wojtekjg

lekkie podjeździki pod wiatr © wojtekjg

uwaga na żubry!! © wojtekjg

w stronę Bydgoszczy © wojtekjg

tak się wozi poza regulaminem.. (62) © wojtekjg

przed Bydgoszczą, kolega Lewandowski (23) © wojtekjg

poranek - jak może być tak płasko!!!??? © wojtekjg

postój w Żyrardowie © wojtekjg

peletonik w stronę Radomia © wojtekjg

w stronę Radomia © wojtekjg

i dalej w stronę Radomia © wojtekjg

goneinei kolejnych grup © wojtekjg

pozdrowienia z trasy ;) © wojtekjg

w końcu jakieś hopki © wojtekjg

Rbert ucieka w oddali do Przybyszewa © wojtekjg

o kur... zgubiłem się?? © wojtekjg

Zachód słońca za Iłżą © wojtekjg




CLIMB: avg-1%, max-7%


Komentarze
WuJekG
| 11:43 wtorek, 18 września 2012 | linkuj E tam ''wyczynów''.
Z drugiej strony, z perspektywy czasu, mocno zniekształcającej, sądzę, że mimo, że kilometraże moich wyjazdów w ciągu roku były mniejsze niż BBTour, to były one ambitniejsze, i jeżeli chodzi o trasy i pod względem logistycznym.
lea
| 07:24 piątek, 31 sierpnia 2012 | linkuj Bardzo mi się podoba najwyższy szczyt zachodniopomorskiego :D
Pokłony do samej ziemi dla wszystkich startujących w tym ultramaratonie.
Przejechanie tej trasy to dla mnie jakaś abstrakcja!
Virenque
| 19:12 środa, 29 sierpnia 2012 | linkuj Gratulacje !! Szacun wielki. Zapewne całość to niezła przygoda, która zostanie na dłuuuugo w głowie.
WuJekG
| 18:46 środa, 29 sierpnia 2012 | linkuj Chwiiileczka, może pomyliłem numer... zaraz sprawdzę zdjęcie...
Iiii sprawdziłem - mea culpa, 62, nie wiem co mi się ubzdurało. Przepraszam zainteresowanego, już poprawiam.
wilk
| 16:00 środa, 29 sierpnia 2012 | linkuj Zawodnik nr 46 Open na pewno nie jechał za Traczem, bo był to Piotr "Rebe" Zieliński, z którym jechałem niemal całość odcinka do Bydgoszczy, jechaliśmy sporą grupką i nas przed Bydgoszczą nie mogłeś dogonić, bo ruszyliśmy z Bydgoszczy zanim tam dotarłeś.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!